niedziela, 11 stycznia 2015

Komunikat!

Witam!
    Ja... Ja.... Bardzo przepraszam, ale chyba zawieszam blog! Od czasu jego założenia bardzo dokształciłam się jeśli chodzi o pisarstwo. Dziesięć rozdziałów i żadnej akcji? Ciągle jeden dzień! Żałosne rozterki głównej bohaterki doprowadzają mnie do szału xd
Najgorsze jest to, że jak biorę się za rozdział jedenasty, wychodzi on tak kiepsko jak te poprzednie.
Nie będę w stanie go już prowadzić ze względu na brak pomysłu, oklepany temat, a przede wszystkim straciłam do tego zapał.
Jeśli miałabym pisać o Gaarze, to musiałabym znaleźć nowy pomysł i wymyślić coś zupełnie innego.
    Dlatego serdecznie zapraszam na założony przeze mnie nowy, lepszy moim zdaniem blog. Opowiadanie barwne w opisy, nową fabułę i oryginalni bohaterowie.
Mrok, akcja, połączony z nutką romansu, a przede wszystkim tajemniczością.
Na pewno się nie zawiedziecie. ^^

http://egzystencja-w-mroku.blogspot.com/

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział Dziesiąty

Jeśli pomyliłam się z jakimś szczegółem, to wybaczcie. Ciężko mi ogarnąć niektóre sytuacje po tak długiej nieobecności. Z dedykacją dla Hitori, dzięki której wzięłam się za kontynuację przygód Nanami ^^
Dzięki za kopniaka w dupę! <3
Przeczytałam, że ktoś domaga się więcej Gaary, więc plosie bajdzo. Tu będzie go duuuuzio! \*o*/

Zapraszam do czytania i komentowania! ^^"


Krajobraz patrzy na mnie. Białe drobinki śniegu rozpraszające ciemność otulają moje włosy, przemokniętą bluzę Gaary, dostają się w oczy, wnikają w bladą skórę. Zaciskam mocniej pięści na rozciągniętych rękawach odzienia myśląc, że pomoże to przełamać wszechogarniający mnie chłód. Podnoszę głowę, przymykam powieki. Wiatr się wzmaga. Niesie ze sobą mroźne powietrze, które mierzwi włosy nas obu. Po chwili zerkam na chłopaka, który już znajduje się za bramką. Na tle szerzącej się wichury z początku ciężko było dostrzec jego pospolitą, wiecznie bezuczuciową twarz. Ciemne tęczówki Uchihy skierowane są w moją stronę, a wyciągnięta dłoń sugerująca, iż mam się pośpieszyć nie dodawała otuchy. Problem tkwi w tym, że nagle, w obecnej chwili, dopadła mnie niepewność. Gdy droga stoi już otworem do głowy dociera myśl, że zamknięte, ponure mieszkanie, którego okna są szczelnie zamknięte czeka na mnie, a ja nagle straciłam potrzebę powrotu do niego.
Stonowana dotąd twarz Sasuke zmieniła wyraz. Rozpiera go duma i doskonale zdaję sobie sprawę dlaczego tak jest. Lubi sobie uświadamiać, że jest bytem wyższym, za którym takie oślęta jak ja pójdą nawet w ogień. Czy przeszkadza mi to? Może. Jednak w tej chwili liczyło się to, aby wydostać się z terenu, na którym i tak wystarczająco długo już zabawiłam. 
Stawiam krok, potem drugi, następnie trzeci. Dlaczego czuje się jak potępieniec ruszający w stronę Lucyfera?
- Coś mi się zdaje, że wybraliście się w niewłaściwe miejsce o bardzo niewłaściwej porze - słyszę głos, który przyprawia mnie o ciarki na całym ciele, a w skroniach niczym bomba atomowa wybucha huk, który niemal doprowadza mnie do upadku.  
- Cóż, może następnym razem - Sasuke szepcze pobladłymi ustami, po czym znika, jakby od samego początku był tylko mgłą. Zdziwienie, rozpacz jak i zażenowanie pojawia się na mojej twarzy, a zdając sobie sprawę z tego, iż stoi za mną miłość mego życia postanawiam się nie odwracać. Jednak czy to coś zmienia? Skąd! Czując jego ciepły oddech na szyi domyślam się, że stoi tuż za mną. Nie posiadam na tyle odwagi aby się odezwać, więc wyczekuję jego reakcji, która jak można się domyślić nie będzie jakaś nadzwyczajna. Splatam palce jakby do modlitwy, uprzednio puszczając niewiarygodnie rozciągnięte rękawy. Cholera! Moja beznadziejność sprowadziła mnie nawet do tego, iż potrafię zepsuć bluzę!
Gaara nie odezwał się jednak słowem. Zamiast tego chwycił mnie za nadgarstek i po prostu pociągnął w stronę domu, z którego dochodzi głośna muzyka jakiejś rockowej kapeli. 
To już? To wszystko? Gdzie podziały się słowa? Te mniej lub bardziej gardzące, gdzie krzyk, obojętność? Zamiast tego szedł z każdą chwilą coraz bardziej spokojny i opanowany. Przekraczając próg zamknął tylko mieszkanie i zniknął gdzieś za drzwiami, jakby zależało mu tylko na tym, abym wytrwała do końca imprezy. No i doczekałam się tej obojętności. Czego innego mogłaś się spodziewać? - usłyszawszy gardzący głos w głowie zdjęłam buty, objęłam się i ruszyłam w stronę kuchni, z nadzieją, iż znajdę jakąś paczkę papierosów. Jednak z chwilą wejścia do środka moje zadanie wydało się niemal niemożliwe. Puszki, butelki wódki oraz piwa całkowicie zasłaniają wolne przestrzenie na blatach. Tylko stół, przy którym siedzi Matsuri wydaje się oazą pośród tego zgiełku. 
- Emm... - mamroczę coś pod nosem, chcąc przypomnieć jej o swojej obecności. Walcz! - kolejny głosik.
- O co? - pytam, rozglądając się dookoła.
- Coś mówiłaś? - odezwała się ciemnooka, zwracając spojrzenie ku mojej osobie - O! Gaara! - wyrywa w górę niczym najdziksza fanka i rusza w moją stronę. Oczywiście szturchnięcie łokciem daje mi do zrozumienia, iż mam zniknąć. Odwracam się z nutką irytacji wymalowanej na mojej bladej twarzyczce i wychodzę, obdarzając ją pogardliwym spojrzeniem. Trajkocze jak nakręcany żołnierzyk. Czekałam na ciebie! Gdzie byłeś? Wiesz co...!? Seria za serią niekończących się zdań.
Okej, przepraszam.
Nie chciałam Ci go zabierać.
W-wybacz...
Albo wiesz co? Pierdol się dziwko!
Mijam Matsuri, która z fascynacją wpatruje się w czerwonowłosego. Chcę odnaleźć Temari. Nim jednak zdążam odejść choćby krok od nich, czuję ponowny uścisk na nadgarstku, który uniemożliwia mi dalszą wędrówkę. 
- Nie teraz - odpiera nie wysilając się na zbędne wymówki, po czym odwraca się i rusza w stronę schodów, oczywiście ciągnąc mnie za sobą. Znowu!?
Moja podróż jak zwykle kończy się, a jednocześnie zaczyna w jego pokoju. Podszedł do szafy, wyciągając kolejną, tym razem znacznie dłuższą bluzę. Nabiera głęboko powietrza, po czym wypuszcza je z ciężkim westchnięciem. Ja za to staram się uspokoić walące jak młot serce, które chyba zaraz połamie mi żebra. Siadam, jednakże w ułamku sekundy zmuszona zostaje do podniesienia się i to w trymigach, gdyż mokre spodnie ograniczają mi swobodę ruchów jak i powodują kolejne skurcze z zimna.
- Trzeba było wychodzić? Ile jeszcze bluz będę musiał Ci pożyczyć? - zapytał, podchodząc do mnie, na co ja reaguję kontratakiem. Oddalam się na dwa kroki. Mam ochotę się pacnąć w czoło!
- P-przepraszam - odpieram, wpatrując się w moje przemoknięte do reszty skarpetki.
- Aż tak Ci tu źle? - pyta, ignorując moje wcześniejsze zachowanie. Ponownie do mnie podchodzi, a ja po raz kolejny odchodzę. No co?! Nie moja wina, że jestem dzikuską!
Słyszę ciche cmoknięcie oraz kolejne westchnięcie, a po chwili czuję delikatne uderzenie w twarz.
- Załóż ją i pozbądź się spodni - mówi stanowczo, odruchowo wkładając ręce do kieszeni od spodni - Chyba tym razem nie mogę spuszczać z ciebie oka - koniec tej wypowiedzi przypieczętował uśmiechem, na co ja najpewniej właśnie spaliłam buraka. Usiadł, skrzyżowawszy nogi, podpierając brodę pięścią.
- Nie myśl, że żartuję. Nie mam tego w zwyczaju - szyderczy uśmiech chwilę zagościł na jego twarzy, jednakże szybko się go pozbył widząc moją żałosną minę. Minę, która sugeruje, iż zaraz się rozpłaczę.
- Wyjdź! - krzyknęłabym, gdyby nie ściśnięte gardło z nerwów. 
- To mój dom... 
Ma racje. Jednak prawda jest taka, że za żadne cholerne skarby nie będę się przy nim przebierać. Zerkam w stronę drzwi, jednak nim zdążam przeanalizować sytuację, Gaara ponownie się odzywa:
- Nawet o tym nie myśl.
- Zboczeniec!
- Och, ona mówi - ta cała sytuacja najwyraźniej nieźle go bawi, gdyż delikatny uśmiech co chwila się poszerza, a jakoś nie wydaje mi się, aby całkowicie miał zniknąć. Bezradnie stoję, patrząc na niego z góry. Włączyła mi się tak zwana trzęsawka. Ledwo daję radę złapać oddech, a w brzuchu czuję, jakby tysiące motyli nagle wykluło się z kokonów. Umrę...
- W porządku - szepnął, podnosząc się do góry - Ale masz tylko dwadzieścia sekund. Będę za drzwiami - jak powiedział, tak też zrobił. Jednak liczyć zaczął na głos, a mnie ogarnęło dziwne uczucie. Czy on się mną bawi?
- Sadysta! - krzyczę już nieco odważniej, na co on zrobił chwilową przerwę.
- Dziesięć!
Zaraz, było dopiero trzy.
- Oszukista!
- Marnujesz czas...
Założę się, że jest bliski śmiechu.
Z prędkością światła rzucam się na ziemię i niczym tańczący węgorz staram się ściągnąć spodnie, które jak na złość nie chcą zejść.
- No dalej... Złaźcie.. - mamroczę, tarzając się po podłodze - daj mi trzydzieści sekund! - wykrzykuję błagalnym głosem. Jego reakcją jest cichy śmiech, lecz zero słów. Da mi te dziesięć sekund więcej, czy mam się przygotować na kompromitację? W końcu złażą, a gdy już je ściągnęłam, nagle zdaje sobie sprawę, że tę czynność mogłam zrobić na końcu. Jednak nie marnując czasu na głupie myśli ściągam bluzę, szybkim ruchem sprawdzam czy koszulka od Gaary także jest mokra, po czym stwierdzając, iż jest okej, zakładam nową, czarną bluzę, na której znajduje się czaszka z irokezem. Oddycham z ulgą. Czując nieznośny uścisk w klatce piersiowej. Wyglądam jak w sukience, albo... W piżamie...
Siadam, wkładam nogi pod kotatsu i zgarniam włosy na twarz, chcąc ukryć rumieńce. Wszystko nagle wraca, odbija się czkawką wspomnień. Znów jestem w jego pokoju, prześladowana świeżym zapachem ubrań, które spoczywają na moim ciele. Po raz kolejny nie mogę złapać oddechu z podekscytowania jak i wstydu. Cisza. Tylko to jestem w stanie usłyszeć, nie licząc zagłuszonych dźwięków muzyki oraz krzyków. Cisza... Właśnie. Czemu Gaara przestał liczyć?
- G-Gaara? - odzywam się niepewnie, gotowa wstać i sprawdzić czy nadal tam stoi, jednakże wraz z jego słowami okazuje się, iż jest to niepotrzebne.
- Już?
Już? Czy on zapytał czy już? Jak to już!? Po chwili drzwi otwierają się, a w nich staje Gaara, z tym swoim typowym uśmiechem.
- Serio myślałaś, że wejdę? - zapytał, podchodząc do kotatsu. Kucnął, wpatrując się prosto w moje oczy, na co ja odwracam głowę. Na nic się to zdaje, gdyż czerwonowłosy chwytając mój podbródek, pomaga mi odwzajemnić jego spojrzenie. Dlaczego? Czemu ciężko jest mi wytrzymać w jego towarzystwie sam na sam?
Gdy moje serce rozhulało się już do granic możliwości, a spojrzenie Gaary niemal wywołało u mnie palpitację jak i paraliż, po pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi.
- Gaara? - zmartwiony głos Temari przywraca mnie do świata realnego, za to Sabakuno wstał, ruszając w stronę drzwi, aby je otworzyć.
- Widziałeś gdzieś Nanami... Wszędzie jej szukam, myślisz, że... - przerywa, wychylając się przez ramię brata. Widząc mnie, czerwoną jak cegła, rozczochraną, dodatkowo w jego bluzie, nie wydobyła z siebie już ani jednego słowa. Jej uśmiech mówił sam za siebie.
- Ok... Nie przeszkadzam. Mam nadzieję, że jeszcze do nas zejdziecie - to mówiąc, nieco piskliwym zresztą głosem odwróciła się na pięcie i pobiegła, znowu zostawiając nas samych. 
Wzdycham ciężko, rozczarowana. Myślałam, że wyrwie nas z tej niezręcznej sytuacji. Zerkam w stronę Gaary i uśmiecham się krzywo, gdy widzę jak zamyka drzwi. 
- No.... To na czym skończyliśmy? - z perwersyjnym uśmiechem odwrócił się w moją stronę, po czym nieśpiesznym krokiem ruszył przed siebie.
Prócz muzyki z dołu słychać było świszczący wiatr za oknem, wycie psów oraz mój przyśpieszony oddech...

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział Dziewiąty

Tak, jest krótko i to potwornie, ale i tak cud, że w ogóle udało mi się coś napisać w niecały dzień.
Nie rozkręciłam tego, bo na razie jak już wcześniej wspomniałam, brak mi weny na dalszą akcję w tym opowiadaniu, jednak zmusiłam się i napisałam coś luźnego.
Miejmy nadzieję, że to tylko początek i z dalszymi rozdziałami będzie mi szło coraz lepiej.

Miłego czytania ^,^






Zaczynam stąpać z nogi na nogę, gdyż czuję zbierającą się w moich glanach wodę. Śnieg, który wielkością przypomina piłeczki pingpongowe pada z coraz to większą siłą, sprawiając, iż moje włosy stają się powoli białe. Odwracam się za siebie, skąd ciągle dobiegają mnie głośne rozmowy, śmiechy oraz muzyka. Można się domyślić, iż alkohol zaczyna uderzać do głów wszystkich się tam znajdujących. Nie wiem dlaczego, ale w moim sercu nastaje cholerna pustka i uczucie zazdrości. Dlaczego nie mogę być taka jak inni? Towarzyska, przyjacielska… Dlaczego podążam drogą, która zmierza do wiecznej samotności? Czy takim zachowaniem chcę zwrócić na siebie uwagę? Nie. Oczywiście, że nie, jednak wszyscy to robią. Przejmują się mną, a ja mam ich gdzieś. Temari zorganizowała dla mnie imprezę urodzinową, jednak boli mnie fakt, że Gaara ma to w głębokim poważaniu. Każdy przyszedł tu nie dla mnie, a dla alkoholu i dla przyjaciół, z którymi często wybierają się na koncerty, domówki, plażę, kiedy jest okres wakacyjny i inne miejsca, które przepełnione są tym ciepłem, jakim ja nigdy nie zostałam obdarzona.
Czy naprawdę jestem im potrzebna? Czy ja ich potrzebuję? Nie potrafię nawet zawalczyć o swoją wielką miłość, nie wspominając nawet o odezwaniu się do niego. Zawsze obserwowałam go z daleka. Wiem, że to mężczyzna, który nie okazuje uczuć, a tym bardziej nie interesuje się  kobietami. Nie łudzę się, iż będzie jak w bajce. Jestem samotną dziewczyną, którą zauważa przystojny i niedostępny chłopak. Po pewnym czasie zakochują się w sobie, dziewczyna się otwiera i razem podążają w stronę zachodzącego słońca… Koniec!
Życie to nie bajka, w której wszystko kończy się happy end’em.
Wzdycham ciężko i podchodzę do okna, za którym siedzą oraz stoją w różnych miejscach osoby. Gaara stoi i rozmawia z Kankurou, a Matsuri zawzięcie trzyma go za ramie. Na jej twarzy widnieją rumieńce, zapewne spowodowane nie tylko sporą ilością alkoholu. Na około zaczynają ustawiać krzesła, jakby z zamiarem jakiejś zabawy. Gaara rusza po gitarę, z którą siada na krześle. Co by zmienił fakt, że także bym tam siedziała? Czy zerknąłby na mnie chociaż raz?
- Co Ty robisz? – słyszę za sobą głos, na który automatycznie podskakuję i z prędkością światła odsuwam się od okna. Cofając się, glan grzęźnie w śniegu, przez co tracę but, a ja boleśnie ląduję wprost na zimnym oraz mokrym puchu.
Wydaję z siebie cichy jęk i zamykam oczy z chwilą uderzenia o pozornie miękkie podłoże. Po chwili otwieram powieki i wbijam wzrok w niekończącą się przestrzeń nade mną, z której z coraz to większą siłą sypie się nieskończona ilość płatków śniegu.
Z rozłożonymi rękoma leżę na ziemi, zrezygnowana, przemoczona i zmarznięta. Jednak ktoś się nade mną nachyla. Przymykam delikatnie powieki i spostrzegam, iż to stoi Sasuke. Chwila… Sasek?!
Wyciąga w moją stronę dłoń, którą ja automatycznie przyjmuję. Z chwilą, kiedy się podnoszę, stoję na jednej nodze, szukając drugiego glana.
- Zadałem Ci pytanie – słyszę kolejne, zimne niczym Syberia słowa, które sprawiają, iż po moim ciele przechodzi miliony dreszczy. Kiedy znajduję but, zakładam go na stopę, jednak z chwilą włożenia go, czuję potworny ból. Za dużo śniegu. Niby moja ulubiona pora roku, a teraz czuję się jak gówno. Właśnie przez ten zakichany śnieg.
- Ja… Chcę tylko wrócić do domu, ale bramka jest zamknięta i… - odpieram zakłopotana, po czym przerywam swoją wypowiedź. Po cholerę ja mu się tłumaczę? I dlaczego on się do mnie odzywa? Coś nowego. Sakure traktuje jak powietrze, a mi nawet pomógł wstać. Co z nim jest nie tak?
- Znudziła Ci się Twoja impreza? – pyta z tym swoim ironicznym uśmieszkiem, po czym odwraca się i rusza w stronę bramki.
- Wcale o nią nie prosiłam – odpowiadam cicho, jednak nie ruszam za nim. Dalej stoję jak ten osioł i trzęsę się z zimna. Z nosa mi leci, a do tego nie czuję palców u nóg oraz dłoni. Chcę do domu. Naprawdę, chcę już spokoju i ciepełka.
- Idziesz? – pyta nagle, odwracając się w moją stronę, a ja jak ten posłuszny piesek ruszam w jego stronę.


Serdecznie was przepraszam

Naprawdę, naprawdę przepraszam was za takie zaniedbanie. ;_;
Ja po prostu nie posiadam jakoś weny do tego bloga i myślę... Myślę i myślę i nic. Nie sądziłam, że aż tak wam, czytelnikom, spodoba się to opowiadanie.
Jest mi niezmiernie miło i naprawdę cieszę się z tego powodu i postaram się ( Bo nie mogę obiecać), że wezmę się za pisanie. Chociaż jakiś krótki, ale postaram się coś dodać.
Naprawdę jeszcze raz was przepraszam. Po prostu nie spodziewałam się aż tylu chętnych na dalsze śledzenie przygód mojej bohaterki ^,^

Jeśli mogę się wam jakoś zrekompensować, to piszcie w komentarzach. Dodatkowe opowiadanie? Jakiś one-shot. Cokolwiek, co mogłoby was w jakiś sposób pocieszyć i pokazać, że naprawdę jestem wdzięczna za śledzenie mojego bloga ;)

Kocham <3

wtorek, 27 sierpnia 2013

Komunikat

 Padło pytanie, kiedy dodam następny rozdział. 
Cieszę się, że chcecie więcej <3 No, ale niestety....
 Mnie też jest przykro z tego powodu, ale prace na razie trwają, a z powodu mojej dosyć częstej nieobecności w domu, mam trudności z pisaniem regularnie. Czasem coś tam zanotuję, jako kolejny pomysł do rozdziału, ale teraz mam naprawdę tydzień pełen wrażeń.
Koncerty, znajomi, osiemnastki... Masakra >.<

Jednak, jestem niemal pewna, że jak skończy się ten tydzień, to coś napiszę. Muszę! Postaram się i... Po prostu się postaram ;D

Pozdrawiam czytelników! <3
Buziaki ;*


środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział Ósmy

Witam wszystkich, którzy oczekiwali na ten oto rozdział! <3
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za komentarze ;* To sprawia, że jeszcze bardziej chcę coś ze sobą zrobić i w końcu coś napisać. Cokolwiek!
Przepraszam za tak długą przerwę i mam nadzieję, że mi jakoś wybaczycie. Rozdział powstał, że tak powiem na łapu capu. Nie pytajcie mnie dlaczego... Po prostu jakoś ostatnio wena się mnie nie trzyma. Podejrzewam, że została ona na Woodstocku, bo od czasu powrotu nic nie napisałam. ;_; Kompletnie nic!
Dodaję rozdział, nad którym naprawdę długo się męczyłam i podejrzewam, że jest on marny...
Ale to nieważne. Może to taki wstęp do tego, abym w końcu się za siebie wzięła.
Akcji żadnej nie wprowadziłam, gdyż naprawdę ( powtórzę się ) wena się mnie nie trzyma! ;<
Jeśli chcecie, lub macie jakieś pomysły co by się miało dziać dalej, lub kogo chcecie w tym opowiadaniu jako postać, która będzie występowała częstooo, to piszcie, a ja rozważę wasze propozycje i postaram się wam jak najbardziej coś pozmieniać i wprowadzić.
Proszę was także o te negatywne komentarze, gdyż jako dla osoby początkującej w pisaniu są one bardzo ważne. Na ich podstawie staram się poprawić i rozwijać.
No, to teraz czas na mój rozdział, który był jedną wielką męczarnią xd
Zapraszam i miłego czytania! <3





    Chcecie wiedzieć jak się teraz czuję? Jak śmieć. Dosłownie. Może nie chodzę z Gaarą, ale czuję się jakby mnie zdradził. Nie wiem dlaczego tak na to reaguję. Przecież zamieniłam z nim co najwyżej parę zdań, a do tego wychodzi na to, że kompletnie go nie interesuję. Jestem na tej imprezie tylko dzięki Temari, która cholera wie ile się namęczyła, aby w ogóle do takiej sytuacji doszło. Nie wiem co mam teraz ze sobą zrobić, a nawet nie wiem gdzie teraz idę. Właśnie…
    Rozglądam się dookoła siebie i nagle mnie uderza, że znajduję się na balkonie, a blondyn, który mnie tu przyprowadził opiera się o barierki i pali następnego papierosa.
Nie wiem co ze sobą zrobić, więc po prostu zaciskam mocniej dłoń na puszce od piwa i wbijam wzrok w przestrzeń przede mną. Płatki śniegu delikatnie wirują w powietrzu, a wiatr wzmaga się coraz mocniej, na skutek którego drzewa bez liści zaczynają się uginać.
Uwielbiam takie widoki, aczkolwiek moje stopy powoli zaczynają przymarzać do płytek, więc widok z pięknego zamienia się w nużący i bardzo bolesny.
    - I co teraz? – pytam jakby nigdy nic, zerkając na blondyna. W sumie, to mogłabym sobie iść i nie zadawać takich durnych pytań. Jeszcze sobie pomyśli, że się do niego przywiązałam i bez niego nigdzie się nie ruszę.
Chociaż może i tak jest? Sama nie wiem czemu przy nim jestem i nie wiem czemu Deidara tak na mnie działa. Nie chodzi tu o jego wygląd. Znaczy, jest przystojny, ale to nie wystarczy. Mimo wszystko wolę Gaarę. Zawsze tak jest, że jak czegoś chcę, to za cholerę tego nie dostanę. I nie pytajcie mnie, czemu ktoś, kogo nie obchodzą czyjeś uczucia mi się podoba. Naprawdę, sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.
    - Jak to co? – słyszę nieco zdziwiony głos blondyna, który lekko przechyla głowę, aby na mnie spojrzeć – Wiesz… Jest sporo rzeczy, które moglibyśmy razem robić – odpiera z lekkim uśmiechem, a po chwili wyrzuca niedopałek za barierkę.
    - Na przykład? – pytam wyraźnie zdziwiona jego słowami. No bo co niby można robić na balkonie? Gdybym jeszcze chociaż jakieś kapcie miała. Zamarzam! A on mi tu ględzi o jakimś zajęciu dla nas? Ten koleś jest dziwny, tak jak myślałam…
    - Zimno Ci? – pyta odwracając się do mnie przodem.
    - Trochę, wracamy już? – zapytuję niepewnie, widząc, jak Dei robi parę kroków w moją stronę.
    - Możemy się rozgrzać – dodaje kładąc dłoń na mojej szyi. Na mojej szyi! Zerkam na niego niepewnie, ale jedyne co mogę wyczytać z jego twarzy, to rozbawienie. Najwidoczniej chce sobie ze mnie pożartować, jak zwykle zresztą. Każdy zawsze robił sobie ze mnie jaja, a teraz on zaczyna…
    - D-daj spokój… - mówię niepewnie, strzepując jego dłoń. Nie lubię takich dotyków. Do tego ma prawo tylko Gaara, a jako iż wiem, że nigdy do tego nie dojdzie, to na zawsze pozostanę dziewicą. Nawet jeśli chodzi o trzymanie za ręce i inne rzeczy związane z bliskością. To dla mnie naprawdę ważne.
    - Nie denerwuj się – odpiera przybliżając się do mnie coraz bardziej i bardziej, aż w końcu jedyne co za sobą czuję, to zimna szyba. I teraz już wiem, że on wcale nie chce sobie ze mnie pożartować, a zrobić coś znacznie gorszego…
    Blondyn napiera na mnie całym ciałem. Jedną rękę przykłada do szyby, obok mojej głowy, a drugą dłonią chwyta mój podbródek. Wzdrygam się lekko, ale stoję w bezruchu. Nie wiem co w takiej sytuacji powinnam zrobić. Krzyczeć? Uderzyć go? Co powinnam zrobić? Gdzie uciec, skoro jedyną drogą ku wolności, to ta za barierką? Co prawda są drzwi, ale nim zdążę dobiec, ten odgrodzi mi drogę. Co mam robić?! Przecież nie wyskoczę!
    - Zostaw mnie – staram się powiedzieć te słowa dosyć przekonująco, ale coś czuję, że kiepsko mi to idzie. Zwłaszcza, iż teraz mój głos jest cichy, drżący i lekko niedysponowany. Czuję w gardle wielką gulę nie do przełknięcia, a ręce odmawiają mi posłuszeństwa.
    Nagle mnie uderza. Mam puszkę w dłoni! Ale co z nią zrobię? Deidara przybliża się coraz bardziej. Na tyle mocno, że już czuję jego oddech na swojej twarzy. Nie chcę stracić pierwszego pocałunku z kimś takim! Zauważam jak jego usta wędrują do mojego ucha, a zaraz potem czuję nieprzyjemny i lekki ból.
    - Rozluźnij się – szepcze cicho, na co ja automatycznie kiwam głową. Sama nie wiem dlaczego, to chyba z nerwów. Nie wiem co mam robić i nie wiem czy wyjdę z tego cało. Kiedyś słyszałam od Tem, że to podrywacz, ale żeby aż taki? Czemu ja? Dłoń, w której trzymam puszkę zaciskam jeszcze bardziej, aż w końcu postanawiam coś zrobić. Muszę walczyć.
    Jednym szybkim ruchem uderzam blondyna prawie pełną puszką w tą jego durną łepetynę. Dei oddala się ode mnie i przykłada dłoń do głowy. Oczywiście nie czekam długo i postanawiam wykorzystać tą sytuację. Nim Dei zdąża cokolwiek zrobić, ja wybiegam z pomieszczenia i wbiegam do salonu, z którego natychmiast niczym struś pędziwiatr wyskakuję. Zamieram, kiedy widzę przed sobą to, co widziałam na początku mojego wejścia do tego domu. Labirynt korytarzy. Nie wiem którędy wrócić. Ogarnia mnie coraz większy strach i panika, kiedy słyszę za sobą głos przeklinającego Deidary.
    Nie zastanawiając się dłużej nad tym jak stąd zwiać, po prostu ruszam przed siebie. Biegnę i biegnę, aż w końcu z powodu braku powietrza w płucach muszę się zatrzymać. Biorę parę głębokich wdechów i w tym momencie do moich uszu dociera dźwięk gitar i perkusji. To muzyka, którą zapewne puścili sobie dla rozluźnienia atmosfery. Bo niestety trzeba przyznać, że od początku było dosyć… Sztywno. Choć możliwe, że takie wrażenie odniosłam tylko ja. W końcu tylko moja osoba nie miała do kogo gęby otworzyć. Tylko ja nie czułam się dobrze w towarzystwie tylu ludzi. Nawet teraz mam ochotę stąd uciec. Wyjść z tego domu i wrócić do siebie. Zamknąć się w ciemnym pomieszczeniu i zgnić tam. Dopiero teraz… Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo żałosną osobą jestem. Jak bardzo wszystkim zawadzam. Tylko o mnie Temari się martwi, a przecież wcale nie musi tak być. Ona ma Shikamaru, z którym jest szczęśliwa, a inni… Inni po prostu żyją swoim życiem. Co mi do tego?
    Swoje kroki zaczynam kierować w stronę wydobywającej się muzyki i o dziwo, znajduję schody. Powoli i cicho zaczynam z nich schodzić. Przed sobą widzę drzwi wyjściowe i nikogo innego wokół. To moja szansa, aby wyjść stąd niepostrzeżenie. Na samą myśl o tym, przyśpieszam kroku i w mgnieniu oka znajduję się u podnóża schodów.
    Przebiegam przez całe pomieszczenie, a kiedy w końcu znajduję się przy drzwiach, zza moich pleców wydobywa się dźwięk śmiechów i rozmów. Pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy, to się schować. Tak też robię. Chowam się za wielką donicą, w której stoi jakaś paprotka i wbijam wzrok w osoby, które wychodzą z salonu. Jak się okazuje są to Naruto, Kiba i Lee, którzy z wielkimi uśmiechami na twarzy lezą w stronę kuchni. Kuchnia… Ciekawa jestem, czy ciągle tam siedzą. Gaara z Matsuri.
    Potrząsam szybko głową, aby wypędzić te durne myśli, po czym szybko chwytam swoje glany, które znajdują się tuż, przy właśnie tej donicy. Zaczynam je pośpiesznie zakładać, przez co mylę lewy but z prawym i muszę zaczynać od nowa. Dłonie mi się trzęsą, jakbym była jakimś złodziejem, który pragnie jak najszybciej wydostać się z tego domu, ze swoim łupem.
    Kiedy udaje mi się ubrać glany, tak jak należy, zabieram się za sznurówki, których nie wiążę. Po prostu wkładam je do buta. Wyglądam zza paproci i zerkam na pomieszczenie, które jest już prawie puste. Dlaczego prawie? Bo na schodach siedzi ten emuch, którego za cholerę nie wiem jak się pozbyć. Zawsze lubi przesiadywać sam, z dala od dziewczyn. W sumie, to trochę go rozumiem… Można powiedzieć, że jestem hipokrytką nazywając go emuchem, gdyż sama zachowuję się jak on. Z dala od ludzi… Taki właśnie jest Sasuke, tyle, że on jest chyba bardziej dziwny ode mnie. A bynajmniej tak mi się wydaje. Nie powinnam go oceniać. W końcu go nie znam, ale mimo wszystko, dziwny z niego gość.
    Przykładam rękaw do twarzy i w tym momencie do mnie dociera. Na sobie ciągle mam bluzę Gaary! Do oczu znowu cisną mi się łzy, a w klatce piersiowej czuję nieznośny ucisk. Znowu… Znowu zaczynam ryczeć z byle powodu, ale ten zapach… Jego zapach…
    Nie czas na to! – myślę, kiedy przypominam sobie powód, dla którego tu siedzę. Sasek to mała przeszkoda, zważając na to, że guzik go obchodzi czy stąd wyjdę, czy też nie. On nie zwraca uwagi na nikogo i na nic. Podnoszę się niepewnie i naciskam na klamkę od drzwi, która ku mojemu szczęściu ustępuje. Oglądam się za siebie i zerkam w stronę Sasuke, który nawet na mnie nie patrzy. Dalej gapi się w ziemie i zapewne bije się z jakimiś myślami, których ja nigdy nie odgadnę. Czasem mam wrażenie, że jest skomplikowany bardziej od Gaary.
    Szybko, ale w miarę cicho wychodzę na zewnątrz, po czym zamykam za sobą drzwi. Od razu uderza mnie mocny i zimny wiatr. Moją drugą przeszkodą jest śnieg, który sprawia naprawdę wiele problemów jeśli chodzi o widoczność. Mam na sobie tylko tą nieszczęsną bluzę Gaary, która szczerze mówiąc niewiele mi daje. Jak tak dalej pójdzie, to zamarznę nim zdążę dojść do chociażby bramy, która stoi na mojej drodze ku… Samotności.
    Jestem idiotką wybierając coś, od czego ludzie zawsze uciekają… Starają się uciec. Jednak z samotnością nie wygrasz, a ja nawet nie próbuję z nią walczyć.
    Stawiam pierwszy krok i ten pierwszy krok okazuje się być moim ostatnim, gdyż już na wstępie zaliczam piękną glebę.  Z śniegiem w buzi podnoszę się szybko i zerkam na swoje stopy, które są głęboko pod śniegiem. Co jak co, ale Japonia to chyba jest jedynym miejscem, w którym pada aż tyle śniegu.
    Wycieram mokrym rękawem swoją twarz, po czym obejmuję siebie ramionami i ruszam w stronę bramy. Kiedy dotrę do domu, pierwsze co zrobię, to wezmę ciepłą kąpiel. Mam nadzieję, że jeszcze nie odcieli mi prądu.
    Gdy dochodzę do bramy, pociągam mocno nosem i drżącą dłonią sięgam do klamki. Mocno naciskam na nią, z nadzieją, że ten koszmar zaraz się skończy, ale zamiast tego napotykam kolejną przeszkodę. Furtka jest zamknięta! Czy mój pech kiedyś w końcu się skończy? Przecież nie wrócę w takim stanie do Jego domu i nie poproszę o klucze. Przecież to będzie żałosne!
    - Co ja teraz mam zrobić? – pytam samą siebie, z nadzieją, że ktoś mi odpowie. Ktokolwiek…

niedziela, 4 sierpnia 2013

Komunikat!

Witam!
Od razu na wstępie pragnę was przeprosić i podziękować za komentarze zachęcające mnie do dalszej pracy nad tym blogiem. Osobiście, to chciałam porzucić ten blog i dać sobie spokój z pisaniem indywidualnych opowiadań, ale z tego co widzę po waszych komentarzach nie mogę sobie na to pozwolić ;o
Bardzo się cieszę, że są osoby, które domagają się kolejnych rozdziałów i to właśnie ze względu na was, czytelników, postanawiam wznowić to opowiadanie. <3
Aktualnie już mam trochę w swoim notatniku napisane i postaram się dokończyć rozdział. Mam nadzieję, że was nie zawiodę!
Jeszcze raz naprawdę bardzo, bardzo przepraszam za zwłokę ;_;