piątek, 22 lutego 2013

Początek

Prolog.


W kącie ciemnego, zakurzonego i zadymionego pokoju siedzi skulona młoda kobieta. Całkiem sama, pozbawiona jakichkolwiek chęci do życia. Po pokoju walają się śmieci wszelakiego rodzaju, gdzieś na stole pudełko z zepsutą pizzą, na fotelu papierki po chipsach, jednym słowem mówiąc, jeden wielki syf.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Kobieta siedząca w kącie ani drgnęła, siedziała tak jakby była sparaliżowana albo co najmniej martwa.
Nagle zza drzwi wydobył się czyiś głos:
- Nanami... - wydobył się cichy i delikatny kobiecy głos. - Nanami, proszę otwórz, nie możesz spędzić w tym pokoju reszty życia.
Odpowiedzią była jedynie głucha cisza.
- Zostawię Ci zakupy pod drzwiami, wpadnę wieczorem. - To była ostatnia wypowiedź kobiety zza drzwi.
Słychać było już tylko echo oddalających się kroków, które po chwili ucichły.


Rozdział Pierwszy


Czuję wielki ból w klatce piersiowej. Chcę, ale nie mogę się ruszyć. Pogrążam się w coraz to większej samotności. Zdaję sobie sprawę z tego, że muszę w końcu wyjść. Boje się tego, że stracę ostatnią ważną dla mnie osobę. Lekko uniosłam głowę i rozglądnęłam się po tym ponurym miejscu, w którym cisza jest przerażająco przytłaczająca, ale mi to nie przeszkadza, w sumie to nawet powiedziałabym, że jest dla mnie ukojeniem. Chociaż tylko tutaj, w moim domu mogę zaznać odrobinę ciszy.
Ciężko podniosłam się z pozycji siedzącej i powolnym chwiejnym krokiem podeszłam do zasłoniętego czarnymi firanami okna. Lekko odsłoniłam zasłonę i oślepił mnie biały śnieg okrywający całą okolicę. Uwielbiam zimę, szczególnie nocą, jest tak spokojnie i pięknie.
Odeszłam od okna i skierowałam się w stronę drzwi, otworzyłam je i wzięłam zakupy, które przyniosła mi Temari. Tak, to właśnie ona jest jedyną osobą, której mogę zaufać, która nie zostawiła mnie samej z tym wszystkim, ale co z tego jak zawsze ją od siebie odtrącam. Nie chce tego, ale ta reakcja jest we mnie odkąd pamiętam, zawsze wolałam zostać sama ze swoimi problemami. W sumie to i tak nigdy nie miałam zbytniego wyboru, zawsze byłam sama, ale Temari mnie zauważyła, zaopiekowała się mną, a ja nawet nie potrafię się jej odwdzięczyć.
Zamknęłam za sobą drzwi i postawiłam zakupy na stole w kuchni, po czym poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Nawet się nie zorientowałam kiedy zdążyłam zasnąć.

Obudziły mnie hałasy dochodzące z kuchni. Z przerażeniem zerknęłam na zegar, wszystko co w tej chwili czuję to strach, zegar wskazuje 22:22.
- Włamanie? - ledwo zdołałam wymówić te słowa.
Mój pokój znajduje się zaraz koło kuchni, mam małe mieszkanie, dwa pokoje, kuchnia i łazienka, z czego jeden pokój można zauważyć od razu jak się wchodzi do domu, to też traktuje go bardziej jako taki mały salonik, między właśnie tym salonem i kuchnią nie ma żadnej ściany.
Powoli i ostrożnie zsunęłam się z łóżka, po czym kucnęłam na podłogę i wsunęłam głowę pod łóżko.
Nie, nie po to, aby się schować. Muszę bronić swojej posiadłości. Z pod łóżka wyciągnęłam kij baseballowy, co prawda nie umiem się bronić i prędzej sama sobie zrobię krzywdę tym kijem, ale muszę spróbować. Powoli i cichutko ruszyłam w stronę drzwi, gdy znalazłam się już koło mojego celu, delikatnie je uchyliłam aby sprawdzić ilu jest sprawców, ale przez tak małą szparę nie jestem w stanie stwierdzić czy ktoś w ogóle tam jest.
- Dobra, raz się żyje.- pomyślałam, po czym z krzykiem wybiegłam w stronę kuchni wymachując kijem we wszystkie strony.
Nagle poczułam opór, mój kij został zablokowany przez kogoś. Oczywiście, jakże mogłoby być inaczej skoro wybiegłam z zamkniętymi oczami. Z lekką paniką otworzyłam oczy i natychmiast zabrałam się do wyrywania kija, ale nie mam na tyle siły aby to uczynić. Po krótkiej chwili poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga, a ja poczułam się jak taka mała szmaciana lalka, bo z tego co zauważyłam napastnik nie miał żadnego problemu w tym aby mnie podnieść i postawić w innym miejscu.
- Uspokój się, to my! - usłyszałam znajomy mi głos mężczyzny.
Uniosłam mój wzrok w górę, aby upewnić się czy moje przypuszczenia się zgadzają. Tak, przede mną stoi on. Facet w krótkich czerwonych włosach, jego soczyście zielone oczy pierwszy raz są skierowane w moją stronę.
Łzy napłynęły mi do oczu, nie wiem, czy to ze szczęścia, czy też z jeszcze większego smutku. Nie jestem w stanie w tym momencie określić jakie emocje mną zawładnęły.
Stoję tak nieruchomo i łkam jak małe dziecko. Czuję jak ktoś szturcha mnie i mówi coś, ale ja nie jestem w stanie teraz normalnie reagować. Po pewnym czasie w końcu zostałam zabrana do salonu przez Temari, która kazała mi usiąść. Usiadłam na jednej z sofy, która stoi przy małym stoliku w kształcie kwadratu, a Temari usadowiła się obok mnie. Podkuliłam kolana pod brodę i zaczęłam gapić się tempo w stół. W mojej głowie przesuwa się pełno myśli oraz bolesnych wspomnień. Teraz wszystkie wróciły, chociaż tak bardzo starałam się je wszystkie z siebie wyrzucić, zapomnieć, po prostu żyć dalej.