piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział Czwarty

 I znowu to samo. Miałam się streszczać w pisaniu, a tu klapa. Przepraszam was za to.:<
Och, dziękuję za miłe komentarze. Cieszę się, że moje opowiadanie jest choć troszkę warte waszej uwagi.
Napisałam to tak trochę z weną, a trochę bez. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że ten rozdział także wam się spodoba.
Miłego czytania  <3



- Nanami? - Z mojej chwilowej zawiechy wyrwał mnie głos Gaary.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ciągle siedzę za sofą i gapię się w miejsce gdzie przed chwilą leżał Takeru.
- Tu jestem. - podniosłam się do pozycji stojącej i z trudem zebrałam się na to, aby na niego spojrzeć.
No cóż, przynajmniej to powitanie, którego tak się bałam mamy już za sobą.
- Nooo...To może się czegoś napijesz? - Nie czekając na odpowiedź szybko podbiegam do lodówki i zaczynam w niej szperać.
To był kiepski pomysł - pomyślałam - gdy zauważyłam, że w lodówce aż bije po oczach pustką, ale wytrwale szukam jakbym myślała, że nagle pojawi się jakaś tajna skrytka, w której znajdę to, czego tylko zapragnę.
Gaara chyba zauważył, że bezskutecznie grzebię w chłodzącym pudle, w którym nic nie ma bo powiedział "Nie chce mi się pić".
Taa, zrozumiałam aluzje. Już miałam zamiar zamknąć lodówkę, ale widać moje drżące ręce postanowiły zrobić mi na złość, bo niechcący strąciłam jogurt (który i tak zresztą jest przeterminowany) i upadł prosto na podłogę rozbryzgując się na wszystkie strony.
Pieprzone dłonie! - Nakrzyczałam na siebie w duchu.
Cholera, nie sądziłam, że jego obecność tutaj aż tak na mnie wpłynie.
- Zajebiście...westchnęłam zrezygnowana.
Wzięłam cholerną szmatę i zaczęłam wycierać białą maź z podłogi. Z lodówki i z szafek też, bo to białe gówno eksplodowało z taką siłą, że nawet ja mam trochę tego na nogawkach od spodni. Jakim cudem?! Ktoś napchał do tego jogurtu kamieni?
Po skończonej czynności wyrzuciłam ścierę do kosza, po czym umyłam ręce. Oczywiście cały czas mi drżą, czemu na to nie ma jakiś tabletek, czy coś.
Nagle coś w środku mnie uderzyło. Całkowicie zapomniałam o tym, że przecież nie jestem tu sama. Cholera!
Zrujnowałam swoje pierwsze wrażenie, a przecież ono jest najważniejsze. Debil, Debil - zaczęłam powtarzać w myślach. Teraz, to pewnie Gaara ma mnie za jakiegoś rozwydrzonego bachora, który robi miny i tupie nogami jak coś idzie nie po jego myśli.
Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że patrzy na mnie, a na jego twarzy widnieje lekki uśmiech. W sumie to wygląda tak jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem. Super, teraz jestem idealną osobą na prywatnego błazna Gaary. Widocznie się do tego nadaję, bo naprawdę ciężko zmusić go do uśmiechu, a może raczej do śmiechu.
Swój wzrok mimowolnie opuściłam w dół i wbiłam w jeden punkt na podłodze. Nie chcę patrzeć mu w oczy. Boję się, że zauważy to, co do niego czuję. W końcu oczy to podobno zwierciadło duszy, a i tak moje zachowanie raczej daje wiele do myślenia. No bo niby jaka inna normalna dziewczyna tak się denerwuje w towarzystwie zwykłego "kolegi". Powinnam być raczej wyluzowana. Prawda?
Najgorsza chyba to jest ta cisza. Cholernie krępująca. O czym można rozmawiać z chłopakiem, kiedy kompletnie się go nie zna? Zwłaszcza taka niemowa jak ja.
Zrezygnowana podchodzę do stołu, który znajduje się w kuchni, siadam na krześle i odpalam papierosa. Zaciągam się mocno nikotynowym dymem mając nadzieję, że to mnie trochę odpręży. Zazwyczaj nie palę w domu, ale ciężko w tej chwili jest mi się utrzymać na nogach.
- Kto to był? - Zapytał Gaara siadając obok mnie.
Za blisko, stanowczo za blisko!
Too...- przerwałam na chwilę, aby zebrać myśli - Dawny znajomy. Dziękuję za ratunek. - odpowiedziałam odwracając głowę w przeciwną stronę.
Cholera! Czuję jego zapach, zapach delikatnych perfum, lekko zmieszany z dymem papierosowym. Utrudniasz sprawę!
Serce wali mi tak mocno, że ledwo mogę złapać oddech... A może to przez papierosa?
- Boisz się mnie? - zadał pytanie nachylając się tak aby zobaczyć moją twarz.
- Nie, skąd Ci to przyszło do głowy? - wypowiedziałam te słowa bardzo cicho, przesuwając się na sam kraniec krzesła.
Nawet nie mogę odpowiednio panować nad barwą głosu. Nie dość, że głos mi drży to jeszcze muszę uważać żeby papieros mi nie wypadł z dłoni, tak się trzęsę.
- Uważaj, bo zaraz wylądujesz na podłodze. - odparł dość oschle, po czym wstał i oparł się o próg stołu. Już trochę dalej ode mnie.
Czuję jak cała moja twarz zalewa się rumieńcami. Super i już wiem, że wyglądam jak burak, ale to ze wstydu. Jestem takim żałosnym tchórzem, że nawet wysiedzieć przy nim normalnie nie umiem.
Spuściłam głowę i pozwoliłam aby włosy zasłoniły mi twarz.
Nie zdziwię się jak zaraz wyjdzie i rzuci jakimś tekstem w stylu "Po co ja tu w ogóle przychodziłem".
- Mogę? - zapytał wskazując na paczkę papierosów.
- Jasne, bierz. - odparłam nie odrywając wzroku od stołu.
Podnoszę głowę i zerkam w stronę Gaary. Stoi ciągle oparty o próg stołu i patrzy przed siebie. Zaciąga się i wypuszcza dym z lekkim westchnięciem. Matko jaki on jest ciężki do rozgryzienia. Niby straszny na swój sposób, ale z drugiej strony zupełnie ktoś inny. Ktoś kto umie być miły i opiekuńczy. W końcu gdyby tak nie było nie przychodziłby tutaj. Normalnie gdyby ktoś obcy zobaczył jak Gaara potraktował Takeru od razu pomyślałby, że zachowuje się jak jakiś sadysta. W sumie to, też tak uważam, ale wiem, że mi krzywdy nie zrobi. Dlatego też się jego nie boję. Co prawda w szkole znajdzie się parę osób, które jak go widzą to spierdzielają gdzie pieprz rośnie, ale większość go lubi, mają do niego szacunek.
Znam Gaare głównie przez Temari, zawsze mi o nim opowiadała w gimnazjum. Skubana szybko ogarnęła, że Gaara mi się spodobał. Pewno dlatego, że całymi dniami się o niego wypytywałam. Pamiętam nawet jak w pierwszej liceum chciała mnie z nim zeswatać, ale ja broniłam się przed tym jak przed ogniem. Może to był błąd? Nie wiem, może jakbym go wcześniej poznała, gdybym była trochę bardziej otwarta na ludzi, to teraz byłoby łatwiej. Może bylibyśmy  przyjaciółmi?
- Długo zamierzasz się tak jeszcze we mnie wpatrywać? - Zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
Matko! Jak to musiało wyglądać! Szybko opuściłam wzrok i znowu skupiam swoją uwagę na blacie stołu. Chwyciłam się za policzki mając nadzieję, że nie zauważy tego jak bardzo skrępowana jestem tą żenującą sytuacją.
- Idziemy. - Odparł Gaara ubierając przy tym kurtkę.
- Co? Gdzie? - zapytałam zaskoczona i spojrzałam na niego.
Jakie "Idziemy"? Przecież wie, że nie lubię wychodzić z domu, zwłaszcza w dzień.
- No chyba nie myślałaś, że będę tak siedział przez cały dzień i nic nie robił. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ja nigdzie nie idę. Idź sam. - odparłam nie ukrywając oburzenia w moim głosie.
Co on kombinuje? Nie ważne co powie albo zrobi, nie dam się wyciągnąć z domu. Nie mam zamiaru nigdzie wychodzić.
Gaara westchnął ciężko i przeczesał palcami swoje czerwone włosy.
- No dobra. Zrobimy tak - przerwał na chwilę i podszedł do mnie trochę bliżej - albo idziesz po dobroci, albo inaczej pogadamy. Z tego co widzę drobna z ciebie dziewczyna, więc nie będzie problemu. - odparł z chytrym uśmieszkiem robiąc kolejny krok w moją stronę.
- Że co proszę? Nie zrobisz tego. - wyjąkałam.
Nerwowo spojrzałam na niego i z jego miny wyczytałam, że nie żartuje. Zrobi to. Tylko po jaką cholerę.
Powoli zaczęłam się cofać w stronę łazienki. Gdy plecami napotkałam już drzwi automatycznie chwyciłam za klamkę i wleciałam do środka.
- Nanami... - usłyszałam cichy głos Gaary.
- Dobrze, pójdę. Ale wpierw wezmę prysznic. - krzyknęłam przez drzwi i zaczęłam się rozbierać.
Spojrzałam w lustro, a w nim spostrzegłam wychudzoną, bladą dziewczynę. Wyglądam chyba gorzej niż sama śmierć. Nigdy nie uda mi się sprawić, aby Gaara mnie pokochał. Zwłaszcza, że moją rywalką jest opalona dziewczyna, z wielkimi oczami. No i za chuda nie jest, a i jeszcze do tego jest młodsza. Gdzie tu sprawiedliwość?
Po skończonej czynności ubrałam się w świeże ciuchy (czarna koszulka, czarna długa bluza z kapturem no i czarne spodnie. Oryginalnie, prawda?) i niechętnie opuściłam łazienkę.
- Już. - stwierdziłam z grymasem do siedzącego w kuchni Gaary.
Gaara wstał i podszedł do mnie.
- Wyglądasz strasznie. - odrzekł z lekkim uśmiechem.
- Ta, dzięki. - odpowiedziałam.
To miał być żart? Bo nie do końca zrozumiałam. Czy chłopaki tak właśnie zwracają się do dziewczyn?
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi, gdy wyszłam z pomieszczenia od razu tego pożałowałam.
- Ja...ja się rozmyśliłam....Przepuść mnie. - zwróciłam się w stronę Gaary który już zamknął drzwi.
- Nie ma odwrotu. Czas abyś poznała trochę ludzi. - odparł, po czym schował klucz do kieszeni.
- Oddaj. - wyciągnęłam do niego dłoń.
- Nie. - odpowiedział, po czym chwycił mnie za wyciągniętą rękę i ruszył w stronę schodów.