środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział Ósmy

Witam wszystkich, którzy oczekiwali na ten oto rozdział! <3
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za komentarze ;* To sprawia, że jeszcze bardziej chcę coś ze sobą zrobić i w końcu coś napisać. Cokolwiek!
Przepraszam za tak długą przerwę i mam nadzieję, że mi jakoś wybaczycie. Rozdział powstał, że tak powiem na łapu capu. Nie pytajcie mnie dlaczego... Po prostu jakoś ostatnio wena się mnie nie trzyma. Podejrzewam, że została ona na Woodstocku, bo od czasu powrotu nic nie napisałam. ;_; Kompletnie nic!
Dodaję rozdział, nad którym naprawdę długo się męczyłam i podejrzewam, że jest on marny...
Ale to nieważne. Może to taki wstęp do tego, abym w końcu się za siebie wzięła.
Akcji żadnej nie wprowadziłam, gdyż naprawdę ( powtórzę się ) wena się mnie nie trzyma! ;<
Jeśli chcecie, lub macie jakieś pomysły co by się miało dziać dalej, lub kogo chcecie w tym opowiadaniu jako postać, która będzie występowała częstooo, to piszcie, a ja rozważę wasze propozycje i postaram się wam jak najbardziej coś pozmieniać i wprowadzić.
Proszę was także o te negatywne komentarze, gdyż jako dla osoby początkującej w pisaniu są one bardzo ważne. Na ich podstawie staram się poprawić i rozwijać.
No, to teraz czas na mój rozdział, który był jedną wielką męczarnią xd
Zapraszam i miłego czytania! <3





    Chcecie wiedzieć jak się teraz czuję? Jak śmieć. Dosłownie. Może nie chodzę z Gaarą, ale czuję się jakby mnie zdradził. Nie wiem dlaczego tak na to reaguję. Przecież zamieniłam z nim co najwyżej parę zdań, a do tego wychodzi na to, że kompletnie go nie interesuję. Jestem na tej imprezie tylko dzięki Temari, która cholera wie ile się namęczyła, aby w ogóle do takiej sytuacji doszło. Nie wiem co mam teraz ze sobą zrobić, a nawet nie wiem gdzie teraz idę. Właśnie…
    Rozglądam się dookoła siebie i nagle mnie uderza, że znajduję się na balkonie, a blondyn, który mnie tu przyprowadził opiera się o barierki i pali następnego papierosa.
Nie wiem co ze sobą zrobić, więc po prostu zaciskam mocniej dłoń na puszce od piwa i wbijam wzrok w przestrzeń przede mną. Płatki śniegu delikatnie wirują w powietrzu, a wiatr wzmaga się coraz mocniej, na skutek którego drzewa bez liści zaczynają się uginać.
Uwielbiam takie widoki, aczkolwiek moje stopy powoli zaczynają przymarzać do płytek, więc widok z pięknego zamienia się w nużący i bardzo bolesny.
    - I co teraz? – pytam jakby nigdy nic, zerkając na blondyna. W sumie, to mogłabym sobie iść i nie zadawać takich durnych pytań. Jeszcze sobie pomyśli, że się do niego przywiązałam i bez niego nigdzie się nie ruszę.
Chociaż może i tak jest? Sama nie wiem czemu przy nim jestem i nie wiem czemu Deidara tak na mnie działa. Nie chodzi tu o jego wygląd. Znaczy, jest przystojny, ale to nie wystarczy. Mimo wszystko wolę Gaarę. Zawsze tak jest, że jak czegoś chcę, to za cholerę tego nie dostanę. I nie pytajcie mnie, czemu ktoś, kogo nie obchodzą czyjeś uczucia mi się podoba. Naprawdę, sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.
    - Jak to co? – słyszę nieco zdziwiony głos blondyna, który lekko przechyla głowę, aby na mnie spojrzeć – Wiesz… Jest sporo rzeczy, które moglibyśmy razem robić – odpiera z lekkim uśmiechem, a po chwili wyrzuca niedopałek za barierkę.
    - Na przykład? – pytam wyraźnie zdziwiona jego słowami. No bo co niby można robić na balkonie? Gdybym jeszcze chociaż jakieś kapcie miała. Zamarzam! A on mi tu ględzi o jakimś zajęciu dla nas? Ten koleś jest dziwny, tak jak myślałam…
    - Zimno Ci? – pyta odwracając się do mnie przodem.
    - Trochę, wracamy już? – zapytuję niepewnie, widząc, jak Dei robi parę kroków w moją stronę.
    - Możemy się rozgrzać – dodaje kładąc dłoń na mojej szyi. Na mojej szyi! Zerkam na niego niepewnie, ale jedyne co mogę wyczytać z jego twarzy, to rozbawienie. Najwidoczniej chce sobie ze mnie pożartować, jak zwykle zresztą. Każdy zawsze robił sobie ze mnie jaja, a teraz on zaczyna…
    - D-daj spokój… - mówię niepewnie, strzepując jego dłoń. Nie lubię takich dotyków. Do tego ma prawo tylko Gaara, a jako iż wiem, że nigdy do tego nie dojdzie, to na zawsze pozostanę dziewicą. Nawet jeśli chodzi o trzymanie za ręce i inne rzeczy związane z bliskością. To dla mnie naprawdę ważne.
    - Nie denerwuj się – odpiera przybliżając się do mnie coraz bardziej i bardziej, aż w końcu jedyne co za sobą czuję, to zimna szyba. I teraz już wiem, że on wcale nie chce sobie ze mnie pożartować, a zrobić coś znacznie gorszego…
    Blondyn napiera na mnie całym ciałem. Jedną rękę przykłada do szyby, obok mojej głowy, a drugą dłonią chwyta mój podbródek. Wzdrygam się lekko, ale stoję w bezruchu. Nie wiem co w takiej sytuacji powinnam zrobić. Krzyczeć? Uderzyć go? Co powinnam zrobić? Gdzie uciec, skoro jedyną drogą ku wolności, to ta za barierką? Co prawda są drzwi, ale nim zdążę dobiec, ten odgrodzi mi drogę. Co mam robić?! Przecież nie wyskoczę!
    - Zostaw mnie – staram się powiedzieć te słowa dosyć przekonująco, ale coś czuję, że kiepsko mi to idzie. Zwłaszcza, iż teraz mój głos jest cichy, drżący i lekko niedysponowany. Czuję w gardle wielką gulę nie do przełknięcia, a ręce odmawiają mi posłuszeństwa.
    Nagle mnie uderza. Mam puszkę w dłoni! Ale co z nią zrobię? Deidara przybliża się coraz bardziej. Na tyle mocno, że już czuję jego oddech na swojej twarzy. Nie chcę stracić pierwszego pocałunku z kimś takim! Zauważam jak jego usta wędrują do mojego ucha, a zaraz potem czuję nieprzyjemny i lekki ból.
    - Rozluźnij się – szepcze cicho, na co ja automatycznie kiwam głową. Sama nie wiem dlaczego, to chyba z nerwów. Nie wiem co mam robić i nie wiem czy wyjdę z tego cało. Kiedyś słyszałam od Tem, że to podrywacz, ale żeby aż taki? Czemu ja? Dłoń, w której trzymam puszkę zaciskam jeszcze bardziej, aż w końcu postanawiam coś zrobić. Muszę walczyć.
    Jednym szybkim ruchem uderzam blondyna prawie pełną puszką w tą jego durną łepetynę. Dei oddala się ode mnie i przykłada dłoń do głowy. Oczywiście nie czekam długo i postanawiam wykorzystać tą sytuację. Nim Dei zdąża cokolwiek zrobić, ja wybiegam z pomieszczenia i wbiegam do salonu, z którego natychmiast niczym struś pędziwiatr wyskakuję. Zamieram, kiedy widzę przed sobą to, co widziałam na początku mojego wejścia do tego domu. Labirynt korytarzy. Nie wiem którędy wrócić. Ogarnia mnie coraz większy strach i panika, kiedy słyszę za sobą głos przeklinającego Deidary.
    Nie zastanawiając się dłużej nad tym jak stąd zwiać, po prostu ruszam przed siebie. Biegnę i biegnę, aż w końcu z powodu braku powietrza w płucach muszę się zatrzymać. Biorę parę głębokich wdechów i w tym momencie do moich uszu dociera dźwięk gitar i perkusji. To muzyka, którą zapewne puścili sobie dla rozluźnienia atmosfery. Bo niestety trzeba przyznać, że od początku było dosyć… Sztywno. Choć możliwe, że takie wrażenie odniosłam tylko ja. W końcu tylko moja osoba nie miała do kogo gęby otworzyć. Tylko ja nie czułam się dobrze w towarzystwie tylu ludzi. Nawet teraz mam ochotę stąd uciec. Wyjść z tego domu i wrócić do siebie. Zamknąć się w ciemnym pomieszczeniu i zgnić tam. Dopiero teraz… Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo żałosną osobą jestem. Jak bardzo wszystkim zawadzam. Tylko o mnie Temari się martwi, a przecież wcale nie musi tak być. Ona ma Shikamaru, z którym jest szczęśliwa, a inni… Inni po prostu żyją swoim życiem. Co mi do tego?
    Swoje kroki zaczynam kierować w stronę wydobywającej się muzyki i o dziwo, znajduję schody. Powoli i cicho zaczynam z nich schodzić. Przed sobą widzę drzwi wyjściowe i nikogo innego wokół. To moja szansa, aby wyjść stąd niepostrzeżenie. Na samą myśl o tym, przyśpieszam kroku i w mgnieniu oka znajduję się u podnóża schodów.
    Przebiegam przez całe pomieszczenie, a kiedy w końcu znajduję się przy drzwiach, zza moich pleców wydobywa się dźwięk śmiechów i rozmów. Pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy, to się schować. Tak też robię. Chowam się za wielką donicą, w której stoi jakaś paprotka i wbijam wzrok w osoby, które wychodzą z salonu. Jak się okazuje są to Naruto, Kiba i Lee, którzy z wielkimi uśmiechami na twarzy lezą w stronę kuchni. Kuchnia… Ciekawa jestem, czy ciągle tam siedzą. Gaara z Matsuri.
    Potrząsam szybko głową, aby wypędzić te durne myśli, po czym szybko chwytam swoje glany, które znajdują się tuż, przy właśnie tej donicy. Zaczynam je pośpiesznie zakładać, przez co mylę lewy but z prawym i muszę zaczynać od nowa. Dłonie mi się trzęsą, jakbym była jakimś złodziejem, który pragnie jak najszybciej wydostać się z tego domu, ze swoim łupem.
    Kiedy udaje mi się ubrać glany, tak jak należy, zabieram się za sznurówki, których nie wiążę. Po prostu wkładam je do buta. Wyglądam zza paproci i zerkam na pomieszczenie, które jest już prawie puste. Dlaczego prawie? Bo na schodach siedzi ten emuch, którego za cholerę nie wiem jak się pozbyć. Zawsze lubi przesiadywać sam, z dala od dziewczyn. W sumie, to trochę go rozumiem… Można powiedzieć, że jestem hipokrytką nazywając go emuchem, gdyż sama zachowuję się jak on. Z dala od ludzi… Taki właśnie jest Sasuke, tyle, że on jest chyba bardziej dziwny ode mnie. A bynajmniej tak mi się wydaje. Nie powinnam go oceniać. W końcu go nie znam, ale mimo wszystko, dziwny z niego gość.
    Przykładam rękaw do twarzy i w tym momencie do mnie dociera. Na sobie ciągle mam bluzę Gaary! Do oczu znowu cisną mi się łzy, a w klatce piersiowej czuję nieznośny ucisk. Znowu… Znowu zaczynam ryczeć z byle powodu, ale ten zapach… Jego zapach…
    Nie czas na to! – myślę, kiedy przypominam sobie powód, dla którego tu siedzę. Sasek to mała przeszkoda, zważając na to, że guzik go obchodzi czy stąd wyjdę, czy też nie. On nie zwraca uwagi na nikogo i na nic. Podnoszę się niepewnie i naciskam na klamkę od drzwi, która ku mojemu szczęściu ustępuje. Oglądam się za siebie i zerkam w stronę Sasuke, który nawet na mnie nie patrzy. Dalej gapi się w ziemie i zapewne bije się z jakimiś myślami, których ja nigdy nie odgadnę. Czasem mam wrażenie, że jest skomplikowany bardziej od Gaary.
    Szybko, ale w miarę cicho wychodzę na zewnątrz, po czym zamykam za sobą drzwi. Od razu uderza mnie mocny i zimny wiatr. Moją drugą przeszkodą jest śnieg, który sprawia naprawdę wiele problemów jeśli chodzi o widoczność. Mam na sobie tylko tą nieszczęsną bluzę Gaary, która szczerze mówiąc niewiele mi daje. Jak tak dalej pójdzie, to zamarznę nim zdążę dojść do chociażby bramy, która stoi na mojej drodze ku… Samotności.
    Jestem idiotką wybierając coś, od czego ludzie zawsze uciekają… Starają się uciec. Jednak z samotnością nie wygrasz, a ja nawet nie próbuję z nią walczyć.
    Stawiam pierwszy krok i ten pierwszy krok okazuje się być moim ostatnim, gdyż już na wstępie zaliczam piękną glebę.  Z śniegiem w buzi podnoszę się szybko i zerkam na swoje stopy, które są głęboko pod śniegiem. Co jak co, ale Japonia to chyba jest jedynym miejscem, w którym pada aż tyle śniegu.
    Wycieram mokrym rękawem swoją twarz, po czym obejmuję siebie ramionami i ruszam w stronę bramy. Kiedy dotrę do domu, pierwsze co zrobię, to wezmę ciepłą kąpiel. Mam nadzieję, że jeszcze nie odcieli mi prądu.
    Gdy dochodzę do bramy, pociągam mocno nosem i drżącą dłonią sięgam do klamki. Mocno naciskam na nią, z nadzieją, że ten koszmar zaraz się skończy, ale zamiast tego napotykam kolejną przeszkodę. Furtka jest zamknięta! Czy mój pech kiedyś w końcu się skończy? Przecież nie wrócę w takim stanie do Jego domu i nie poproszę o klucze. Przecież to będzie żałosne!
    - Co ja teraz mam zrobić? – pytam samą siebie, z nadzieją, że ktoś mi odpowie. Ktokolwiek…

7 komentarzy:

  1. Chciłabym dodać jakiś negarywny komentarz tak jak wspomnialas na wstepie ale zwyczajnie nie mam do czego sie przyczepić. :) Świetny blog , fajnie się czyta , z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O jenyy , sory za te błędy we wczesniejszym komentarzu xD ale pisze z telefonu ...

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku, to jest świetne, pisz dalej błagam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest wprost zajebiste *.* fajna ta cala akcja z Deidarą. Moze wykorzystasz jeszcze jego osobe w tym opowiadaniu ? :3

    OdpowiedzUsuń
  5. A kiedy nastepny? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, ja doskonale rozumiem jak to jest wyciskać z siebie rozdziały dlatego tym bardziej cieszę się, że napisałaś. :)
    Szczerze mówiąc to trochę przygnębiające są rozdziały z punktu widzenia dosyć ponurej Nanami. W sumie to ona jest biedna. Stała się aspołeczna przez co nie może odnaleźć się w najprostszych relacjach z ludźmi. Smutne...

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że w końcu dodasz kolejny rozdział.. szkoda, że nie ma kontaktu do ciebie :(

    OdpowiedzUsuń