środa, 3 grudnia 2014

Rozdział Dziesiąty

Jeśli pomyliłam się z jakimś szczegółem, to wybaczcie. Ciężko mi ogarnąć niektóre sytuacje po tak długiej nieobecności. Z dedykacją dla Hitori, dzięki której wzięłam się za kontynuację przygód Nanami ^^
Dzięki za kopniaka w dupę! <3
Przeczytałam, że ktoś domaga się więcej Gaary, więc plosie bajdzo. Tu będzie go duuuuzio! \*o*/

Zapraszam do czytania i komentowania! ^^"


Krajobraz patrzy na mnie. Białe drobinki śniegu rozpraszające ciemność otulają moje włosy, przemokniętą bluzę Gaary, dostają się w oczy, wnikają w bladą skórę. Zaciskam mocniej pięści na rozciągniętych rękawach odzienia myśląc, że pomoże to przełamać wszechogarniający mnie chłód. Podnoszę głowę, przymykam powieki. Wiatr się wzmaga. Niesie ze sobą mroźne powietrze, które mierzwi włosy nas obu. Po chwili zerkam na chłopaka, który już znajduje się za bramką. Na tle szerzącej się wichury z początku ciężko było dostrzec jego pospolitą, wiecznie bezuczuciową twarz. Ciemne tęczówki Uchihy skierowane są w moją stronę, a wyciągnięta dłoń sugerująca, iż mam się pośpieszyć nie dodawała otuchy. Problem tkwi w tym, że nagle, w obecnej chwili, dopadła mnie niepewność. Gdy droga stoi już otworem do głowy dociera myśl, że zamknięte, ponure mieszkanie, którego okna są szczelnie zamknięte czeka na mnie, a ja nagle straciłam potrzebę powrotu do niego.
Stonowana dotąd twarz Sasuke zmieniła wyraz. Rozpiera go duma i doskonale zdaję sobie sprawę dlaczego tak jest. Lubi sobie uświadamiać, że jest bytem wyższym, za którym takie oślęta jak ja pójdą nawet w ogień. Czy przeszkadza mi to? Może. Jednak w tej chwili liczyło się to, aby wydostać się z terenu, na którym i tak wystarczająco długo już zabawiłam. 
Stawiam krok, potem drugi, następnie trzeci. Dlaczego czuje się jak potępieniec ruszający w stronę Lucyfera?
- Coś mi się zdaje, że wybraliście się w niewłaściwe miejsce o bardzo niewłaściwej porze - słyszę głos, który przyprawia mnie o ciarki na całym ciele, a w skroniach niczym bomba atomowa wybucha huk, który niemal doprowadza mnie do upadku.  
- Cóż, może następnym razem - Sasuke szepcze pobladłymi ustami, po czym znika, jakby od samego początku był tylko mgłą. Zdziwienie, rozpacz jak i zażenowanie pojawia się na mojej twarzy, a zdając sobie sprawę z tego, iż stoi za mną miłość mego życia postanawiam się nie odwracać. Jednak czy to coś zmienia? Skąd! Czując jego ciepły oddech na szyi domyślam się, że stoi tuż za mną. Nie posiadam na tyle odwagi aby się odezwać, więc wyczekuję jego reakcji, która jak można się domyślić nie będzie jakaś nadzwyczajna. Splatam palce jakby do modlitwy, uprzednio puszczając niewiarygodnie rozciągnięte rękawy. Cholera! Moja beznadziejność sprowadziła mnie nawet do tego, iż potrafię zepsuć bluzę!
Gaara nie odezwał się jednak słowem. Zamiast tego chwycił mnie za nadgarstek i po prostu pociągnął w stronę domu, z którego dochodzi głośna muzyka jakiejś rockowej kapeli. 
To już? To wszystko? Gdzie podziały się słowa? Te mniej lub bardziej gardzące, gdzie krzyk, obojętność? Zamiast tego szedł z każdą chwilą coraz bardziej spokojny i opanowany. Przekraczając próg zamknął tylko mieszkanie i zniknął gdzieś za drzwiami, jakby zależało mu tylko na tym, abym wytrwała do końca imprezy. No i doczekałam się tej obojętności. Czego innego mogłaś się spodziewać? - usłyszawszy gardzący głos w głowie zdjęłam buty, objęłam się i ruszyłam w stronę kuchni, z nadzieją, iż znajdę jakąś paczkę papierosów. Jednak z chwilą wejścia do środka moje zadanie wydało się niemal niemożliwe. Puszki, butelki wódki oraz piwa całkowicie zasłaniają wolne przestrzenie na blatach. Tylko stół, przy którym siedzi Matsuri wydaje się oazą pośród tego zgiełku. 
- Emm... - mamroczę coś pod nosem, chcąc przypomnieć jej o swojej obecności. Walcz! - kolejny głosik.
- O co? - pytam, rozglądając się dookoła.
- Coś mówiłaś? - odezwała się ciemnooka, zwracając spojrzenie ku mojej osobie - O! Gaara! - wyrywa w górę niczym najdziksza fanka i rusza w moją stronę. Oczywiście szturchnięcie łokciem daje mi do zrozumienia, iż mam zniknąć. Odwracam się z nutką irytacji wymalowanej na mojej bladej twarzyczce i wychodzę, obdarzając ją pogardliwym spojrzeniem. Trajkocze jak nakręcany żołnierzyk. Czekałam na ciebie! Gdzie byłeś? Wiesz co...!? Seria za serią niekończących się zdań.
Okej, przepraszam.
Nie chciałam Ci go zabierać.
W-wybacz...
Albo wiesz co? Pierdol się dziwko!
Mijam Matsuri, która z fascynacją wpatruje się w czerwonowłosego. Chcę odnaleźć Temari. Nim jednak zdążam odejść choćby krok od nich, czuję ponowny uścisk na nadgarstku, który uniemożliwia mi dalszą wędrówkę. 
- Nie teraz - odpiera nie wysilając się na zbędne wymówki, po czym odwraca się i rusza w stronę schodów, oczywiście ciągnąc mnie za sobą. Znowu!?
Moja podróż jak zwykle kończy się, a jednocześnie zaczyna w jego pokoju. Podszedł do szafy, wyciągając kolejną, tym razem znacznie dłuższą bluzę. Nabiera głęboko powietrza, po czym wypuszcza je z ciężkim westchnięciem. Ja za to staram się uspokoić walące jak młot serce, które chyba zaraz połamie mi żebra. Siadam, jednakże w ułamku sekundy zmuszona zostaje do podniesienia się i to w trymigach, gdyż mokre spodnie ograniczają mi swobodę ruchów jak i powodują kolejne skurcze z zimna.
- Trzeba było wychodzić? Ile jeszcze bluz będę musiał Ci pożyczyć? - zapytał, podchodząc do mnie, na co ja reaguję kontratakiem. Oddalam się na dwa kroki. Mam ochotę się pacnąć w czoło!
- P-przepraszam - odpieram, wpatrując się w moje przemoknięte do reszty skarpetki.
- Aż tak Ci tu źle? - pyta, ignorując moje wcześniejsze zachowanie. Ponownie do mnie podchodzi, a ja po raz kolejny odchodzę. No co?! Nie moja wina, że jestem dzikuską!
Słyszę ciche cmoknięcie oraz kolejne westchnięcie, a po chwili czuję delikatne uderzenie w twarz.
- Załóż ją i pozbądź się spodni - mówi stanowczo, odruchowo wkładając ręce do kieszeni od spodni - Chyba tym razem nie mogę spuszczać z ciebie oka - koniec tej wypowiedzi przypieczętował uśmiechem, na co ja najpewniej właśnie spaliłam buraka. Usiadł, skrzyżowawszy nogi, podpierając brodę pięścią.
- Nie myśl, że żartuję. Nie mam tego w zwyczaju - szyderczy uśmiech chwilę zagościł na jego twarzy, jednakże szybko się go pozbył widząc moją żałosną minę. Minę, która sugeruje, iż zaraz się rozpłaczę.
- Wyjdź! - krzyknęłabym, gdyby nie ściśnięte gardło z nerwów. 
- To mój dom... 
Ma racje. Jednak prawda jest taka, że za żadne cholerne skarby nie będę się przy nim przebierać. Zerkam w stronę drzwi, jednak nim zdążam przeanalizować sytuację, Gaara ponownie się odzywa:
- Nawet o tym nie myśl.
- Zboczeniec!
- Och, ona mówi - ta cała sytuacja najwyraźniej nieźle go bawi, gdyż delikatny uśmiech co chwila się poszerza, a jakoś nie wydaje mi się, aby całkowicie miał zniknąć. Bezradnie stoję, patrząc na niego z góry. Włączyła mi się tak zwana trzęsawka. Ledwo daję radę złapać oddech, a w brzuchu czuję, jakby tysiące motyli nagle wykluło się z kokonów. Umrę...
- W porządku - szepnął, podnosząc się do góry - Ale masz tylko dwadzieścia sekund. Będę za drzwiami - jak powiedział, tak też zrobił. Jednak liczyć zaczął na głos, a mnie ogarnęło dziwne uczucie. Czy on się mną bawi?
- Sadysta! - krzyczę już nieco odważniej, na co on zrobił chwilową przerwę.
- Dziesięć!
Zaraz, było dopiero trzy.
- Oszukista!
- Marnujesz czas...
Założę się, że jest bliski śmiechu.
Z prędkością światła rzucam się na ziemię i niczym tańczący węgorz staram się ściągnąć spodnie, które jak na złość nie chcą zejść.
- No dalej... Złaźcie.. - mamroczę, tarzając się po podłodze - daj mi trzydzieści sekund! - wykrzykuję błagalnym głosem. Jego reakcją jest cichy śmiech, lecz zero słów. Da mi te dziesięć sekund więcej, czy mam się przygotować na kompromitację? W końcu złażą, a gdy już je ściągnęłam, nagle zdaje sobie sprawę, że tę czynność mogłam zrobić na końcu. Jednak nie marnując czasu na głupie myśli ściągam bluzę, szybkim ruchem sprawdzam czy koszulka od Gaary także jest mokra, po czym stwierdzając, iż jest okej, zakładam nową, czarną bluzę, na której znajduje się czaszka z irokezem. Oddycham z ulgą. Czując nieznośny uścisk w klatce piersiowej. Wyglądam jak w sukience, albo... W piżamie...
Siadam, wkładam nogi pod kotatsu i zgarniam włosy na twarz, chcąc ukryć rumieńce. Wszystko nagle wraca, odbija się czkawką wspomnień. Znów jestem w jego pokoju, prześladowana świeżym zapachem ubrań, które spoczywają na moim ciele. Po raz kolejny nie mogę złapać oddechu z podekscytowania jak i wstydu. Cisza. Tylko to jestem w stanie usłyszeć, nie licząc zagłuszonych dźwięków muzyki oraz krzyków. Cisza... Właśnie. Czemu Gaara przestał liczyć?
- G-Gaara? - odzywam się niepewnie, gotowa wstać i sprawdzić czy nadal tam stoi, jednakże wraz z jego słowami okazuje się, iż jest to niepotrzebne.
- Już?
Już? Czy on zapytał czy już? Jak to już!? Po chwili drzwi otwierają się, a w nich staje Gaara, z tym swoim typowym uśmiechem.
- Serio myślałaś, że wejdę? - zapytał, podchodząc do kotatsu. Kucnął, wpatrując się prosto w moje oczy, na co ja odwracam głowę. Na nic się to zdaje, gdyż czerwonowłosy chwytając mój podbródek, pomaga mi odwzajemnić jego spojrzenie. Dlaczego? Czemu ciężko jest mi wytrzymać w jego towarzystwie sam na sam?
Gdy moje serce rozhulało się już do granic możliwości, a spojrzenie Gaary niemal wywołało u mnie palpitację jak i paraliż, po pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi.
- Gaara? - zmartwiony głos Temari przywraca mnie do świata realnego, za to Sabakuno wstał, ruszając w stronę drzwi, aby je otworzyć.
- Widziałeś gdzieś Nanami... Wszędzie jej szukam, myślisz, że... - przerywa, wychylając się przez ramię brata. Widząc mnie, czerwoną jak cegła, rozczochraną, dodatkowo w jego bluzie, nie wydobyła z siebie już ani jednego słowa. Jej uśmiech mówił sam za siebie.
- Ok... Nie przeszkadzam. Mam nadzieję, że jeszcze do nas zejdziecie - to mówiąc, nieco piskliwym zresztą głosem odwróciła się na pięcie i pobiegła, znowu zostawiając nas samych. 
Wzdycham ciężko, rozczarowana. Myślałam, że wyrwie nas z tej niezręcznej sytuacji. Zerkam w stronę Gaary i uśmiecham się krzywo, gdy widzę jak zamyka drzwi. 
- No.... To na czym skończyliśmy? - z perwersyjnym uśmiechem odwrócił się w moją stronę, po czym nieśpiesznym krokiem ruszył przed siebie.
Prócz muzyki z dołu słychać było świszczący wiatr za oknem, wycie psów oraz mój przyśpieszony oddech...

8 komentarzy:

  1. Boże tak się cieszę, że dodałaś!! Super rozdział, naprawdę! Bardzo dziękuję za dedykację, szczerzę się jak idiotka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy kolejny rozdział ukaże się na święta??
    Nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się w tym miesiącu wyrobić. Staram się nazbierać jakieś konkretne pomysły, więc proszę o cierpliwość. Mam nadzieje, że tym razem nie będziecie musieli tyle czekać na kolejny rozdział. ;-;
      Zrobię co w mojej mocy ^^

      Usuń
  3. To supcio. Czekam i życzę weny może się przydać ;*
    Oby ci się udało

    OdpowiedzUsuń
  4. To kiedy kolejna część???

    OdpowiedzUsuń
  5. Święta, święta i po świętach.... Kolejna część kiedy? Wiem, że ciągle się o to pytam, ale naprawdę nie mogę sie doczekać! Kocham to opowiadanie i nie mam zamiaru go opuszczać :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaa. Wiem, że post miał być w grudniu, ale naprawdę nie miałam ostatnio czasu na stworzenie czegoś pomysłowego. Za dużo się ostatnio dzieje.
      Cholernie przepraszam, że regularnie wchodzisz, wyczekujesz, a tu nic nowego się nie pojawia ;-;

      Usuń
    2. Rozumiem, bo sama prowadzę bloga i trudno o regularność, niemniej jednak życzę dużo weny ;)

      Usuń