poniedziałek, 20 maja 2013
Rozdział Szósty
I oto kolejny rozdział, który został dodany w odpowiednim czasie. ;D Na następny także nie będziecie musieli długo czekać.
Pozdrawiam wszystkich czytelników i życzę miłego czytania ^^
Tik-tak Tik-tak. W pomieszczeniu słychać tylko to upierdliwe urządzenie i mnie. A dokładniej to, jak siorbię.
Siedzimy tu tak już z piętnaście minut, a ja mam wrażenie jakby minęła co najmniej godzina.
Normalnie miała bym to gdzieś. Normalnie, to zasłoniłabym okno i było by wręcz zajebiście, ale przez to, że ON tu jest na wszystkim muszę się dokładnie skupiać. Nawet na oddychaniu! Czy to jest normalne? Czy właśnie tak zachowują się zakochane dziewczyny? Wątpię. Ja po prostu jestem...inna?
Nie wiem czy w pozytywnym słowa tego znaczeniu.
Nagle, po tej cholernie długiej ciszy, usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie, to nie mój. Przecież ja nikogo nie znam.
Jedyne kontakty w moim telefonie to numer Temari i mamy. Z mamą i tak rzadko się kontaktuje, leży w szpitalu. Mama to mój jedyny powód, aby opuszczać czasem mój skromny domek.
Gaara odebrał, wstał i wyszedł z pokoju.
Szczerze mówiąc to mi ulżyło. I o to mamy następny powód, aby twierdzić, iż jestem nienormalna.
Czytałam gdzieś, że zakochane dziewczyny nie mogą wytrzymać sekundy bez ich obiektu westchnień, a ja? Ja się głupia cieszę.
Co prawda czuję się szczęśliwa jak tu jest, ale też mam dokuczliwy ból brzucha, co jest dosyć kłopotliwe. Nie wspominając już o szybkim biciu serca.
Starając się uspokoić, dopiłam do końca herbatę, po czym cierpliwie czekałam na ciąg dalszy stresu.
Po jakimś czasie moją cierpliwość szlag trafił.
Zerkałam co chwilę na tykające cholerstwo, ale czas mijał, a po Gaarze ani śladu. Czyżby szykował jakieś niecne narzędzia tortur?
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, w celu ukarania siebie za debilne myśli, po czym niepewnie wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Uchyliłam je lekko i wyjrzałam za nie. Oczywiście jak na złość nikogo za nimi nie było.
Może wyjdę i go poszukam? Ta, świetny pomysł, idź i zgub się w tym labiryncie.
W sumie, to mogę tu zostać i spokojnie poczekać. W końcu co mi się stanie, jeżeli tu trochę posiedzę. No, ale z drugiej, czy tam trzeciej strony, wolę się upewnić czy wszystko gra. W razie "W" będzie mi łatwiej uciec.
Głowiłam się tak jeszcze chyba z dziesięć minut i po przeanalizowaniu wszystkich argumentów, które sobie wymieniałam, zdecydowałam, iż pójdę go poszukać.
Tak! W końcu!
Niepewnie wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę...gdzieś. Szłam korytarzem cały czas prosto, a później w...lewo?
Czy to było prawo? Cholera! Ja i ta moja orientacja w terenie. Po ciul mu taki wielki dom, a raczej pałac!
Dobra, wybieram prawo. Obym się nie myliła. Przeszłam krótki kawałek i...Tak! O to, przede mną pojawiły się schody na dół!
Ale, nikogo na dole nie było. Znowu, czy to nie dziwne? Powoli i cicho zeszłam po schodach i usłyszałam czyiś śmiech.
Strach mnie lekko sparaliżował. Kogo on wpuścił? Przeszłam kawałek dalej i spostrzegłam, że drzwi od kuchni są otwarte.
Znowu śmiech. Śmiech kobiety. No nie. Poważnie? Sprowadził sobie dziewczynę, kiedy ja u niego jestem? I to jeszcze mnie samą zostawił, żeby sobie z nią pohihrać?
A jeśli to ta cała Matsuri? Głupia suka zawsze się do niego lepiła.
Zabolało. I to bardzo. Podbiegłam szybko do drzwi wyjściowych, ubrałam buty i nie myśląc nawet co robię, wybiegłam z jego domu.
Czyli jest taki sam jak inni. Zmienia kobiety jak rękawiczki. Pewno mnie też chciał wykorzystać.
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy, a potem jak po policzku spłynęła mi pojedyncza. Na tej jednej się nie skończyło, niestety.
I czego ja ryczę? Przecież mnie nie zdradził. Ma prawo spotykać się z kim chce, ja znam go tylko od kilku godzin, więc czemu płaczę? Dlaczego tak boli mnie w piersi?
Obraz zrobił mi się coraz bardziej zamazany, aż w końcu musiałam się zatrzymać.
Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła.
Gdzie ja jestem?
Chyba w jakimś parku, gdyż dużo tu drzew i są ławki.
Zimno. Potarłam dłońmi o ramiona i kucnęłam przy pobliskim drzewie. I co ja mam teraz robić?
Drżącą dłonią sięgnęłam do kieszeni w celu znalezienia papierosów, ale szybko się rozczarowałam.
Przecież nie mam ze sobą swojej bluzy ani kurtki. Mam tylko zapalniczkę, która jest w kieszeni od spodni.
Po jakimś czasie po prostu zaczęłam spacerować, aby nie zamarznąć. Chciałam kogoś zapytać o drogę, ale o tak wczesnej porze nikogo nie spotkałam.
Nagle usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Zdziwiłam się trochę, bo zazwyczaj do mnie nie dzwonią.
Spojrzałam na szybkę, aby sprawdzić kto to może być, po czym odebrałam.
- Gdzie Ty do cholery jesteś!? - usłyszałam krzyk Temari.
Do oczu znowu napłynęły mi łzy.
- Nie wiem - wyjąkałam, strasznie przeciągając sylaby.
- Jak to nie wiesz? Coś się stało? - zapytała zatroskana - Ktoś Ci coś zrobił?! - zapytała takim tonem jakby zaraz chciała wyjść i wpierdzielić tej osobie.
- Nie...znaczy tak, ale nie tak jak myślisz. W sumie to nic się nie stało - wyszeptałam, po czym usiadłam na ziemi - Chyba jestem w jakimś parku - tylko tyle zdążyłam powiedzieć, bo Temari się rozłączyła.
Siedziałam tak skulona z pół godziny, kiedy nagle usłyszałam czyiś krzyk.
Podniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. Z oddali białego krajobrazu, spostrzegłam biegnącą postać w moją stronę.
Temari - pomyślałam, po czym zerwałam się na nogi i podbiegłam do niej.
Temari objęła mnie i trzymała tak z dobrą minutę, po czym zapytała.
- Czemu nie jesteś u Gaary?
Skąd wie? Już zdążył ją powiadomić? Niby po co?
- Tak, zadzwonił do mnie - odparła uważnie mi się przyglądając - Trochę się zdenerwował, gdy zauważył, że Cię nie ma - dodała, po czym palcem wskazującym otarła mi łzę z policzka.
- Czemu? - rzuciłam pierwsze słowo jakie przyszło mi na myśl.
- Głuptasie, czuł się za Ciebie odpowiedzialny. Jesteś jak dziecko - odparła z lekkim uśmiechem na ustach.
Nic już nie powiedziałam. Czułam...upokorzenie? Nie to chyba nieodpowiednie słowo. Prędzej zazdrość albo niechęć.
Nie patrzyłam gdzie Temari mnie prowadzi, po prostu trzymałam ją za rękę i dałam się jej prowadzić.
Dopiero po dojściu pod dom zorientowałam się, że nie przyprowadziła mnie do mojego mieszkanka, tylko do Gaary.
Zatrzymałam się przed bramą i pokręciłam przecząco głową.
- Nie chcę - wyszeptałam.
Temari nie zwracając uwagi na moje fochy zaciągnęła mnie do środka.
- A teraz grzecznie zdejmuj butki i lecimy do salonu - odparła z uśmiechem.
Gdzie? A po jaką cholerę! Mam dość tego dnia. Czuję się zmęczona i wkurwiona. Tak, wkurwiona!
Posłusznie zdjęłam buty i z miną męczennika ruszyłam za Temari do salonu. Otworzyła drzwi, a ja weszłam pierwsza.
Jedynym co tam zastałam była ciemność. przez chwilę pomyślałam, że Temari i Gaara spiskują przeciwko mnie, gdy nagle oślepiło mnie jasne światło i grom okrzyków wołających "Wszystkiego Najlepszego!".
Stałam tak wryta i zaczęłam intensywnie myśleć. Wszystkiego najlepszego? W końcu mnie uderzyło...
Z prędkością światła odwróciłam się za siebie i spojrzałam na Temari.
- Matko Temari! Przepraszam! - uwiesiłam się jej na szyję - Wszystkiego najlepszego! - krzyknęłam jej na ucho ze łzami w oczach.
Jaka ze mnie przyjaciółka!? Żeby zapomnieć o urodzinach swojej jedynej przyjaciółki? Jestem bez serca!
- Nanami, puść mnie - odparła spokojnie Temari - To nie tak - dodała.
Ale ja uparcie wisiałam na jej szyi, a po policzkach spływał mi "strumień" łez.
Nagle usłyszałam za sobą liczne śmiechy. No tak, śmieją się ze mnie. Gaara specjalnie zaprosił mnie do siebie, aby zrobić jej niespodziankę, a ja najzwyczajniej w świecie uciekłam.
- Jakaś Ty głupia! - warknęła Temari.
- Wieeeem - wyjąkałam, po czym mocno pociągnęłam nosem.
- Debilko! To Ty masz dzisiaj urodziny! - Krzyknęła przyjaciółka, a śmiechy za mną nasiliły się jeszcze bardziej.
Co?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ha! Jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńOk, przechodzę do rzeczy:
przeczytałam wszystkie twoje noty. Jak tu trafiłam? Jakiś miły anonimek polecił. Czego szukałam? Inspiracji. I znalazłam ją! Piszę własne fanfiction o "Naruto" i mam w zwyczaju czytać wiele innych. Uważam, ze trzeba dobrze poznać bochaterów, wiedzieć jak zachowaliby się w danej sytuacji itp. Oczywiścia, największy problem miałam z Gaarą, bo on jest za bardzo turbo-mega-sexy i bałam się, że w moich opowiadaniach zniszczę tą jego "aurę" XD
Widzę, że ta notka jest dużo lepsza od poprzednich (przede wszystkim poprawiłaś stylistykę), ale błagam Cię, dawaj więcej opisów poczynań Gaarusia, bo na razie to tylko wpieprzył jakiemuś facetowi i zaprowadził Nanami do sb. A ja tak bardzo kocham opisy Gaarusia <3
Przepraszam za moje ogólne niedorozwinięcie i dziękuję za dostarczenie inspiracji ;)
Pozdrawiam
Anonimeg XD
GG: 43935440