Rozdział Trzeci
Tak wiem strasznie długo i przepraszam osoby, które na moje opowiadanko czekały. Naprawdę ostatnio moja wena gdzieś uciekła i pisałam to trochę na siłę. Mam nadzieję, że się spodoba.Miłego czytania!
Obudziłam się dosyć gwałtownie, gdyż usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Chociaż nie wiem czy słowo "pukanie" jest tutaj odpowiednie bo mam wrażenie jakby nieznajomy "ktoś" chciał wyważyć mi drzwi. Szybko zerknęłam na zegar wiszący na ścianie obok drzwi i to mnie lekko zaniepokoiło. Nikt o zdrowych zmysłach nie nawala z takim zapałem o ósmej rano. Powoli i ostrożnie wstałam z sofy i podeszłam do drzwi.
- Kto tam? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem.
- Otwórz, to ja. - odpowiedział mi męski nieznajomy głos.
Nie jestem na tyle głupia i naiwna aby otwierać jakiemuś kolesiowi, który jak najwyraźniej słychać było twierdzi, iż mnie zna.
- "Ja". Czyli kto? - wciąż napieram z nadzieją, że jednak jest to ktoś kogo mogę znać.
- Takeru...- odparł cicho.
Zaraz, że kto? Nie, tylko nie on....
W tym momencie pożałowałam tego, że chciałam aby był to ktoś znajomy. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć, w ogóle to nie chcę go widzieć. Przyłożyłam zaciśniętą pięść do klatki piersiowej i mocno ją przycisnęłam mając nadzieję, że serce przestanie tak szybko bić. To jest jedyny chłopak, którego przez pewien czas uznawałam za przyjaciela i jedyny, który jest we mnie zakochany. Nie, nie zakochany. Nie wiem na czym dokładnie polega miłość do drugiej osoby, ale to co on czuje do mnie zalicza się raczej pod obsesje, tępą i egoistyczną. Z biegiem czasu zaczęłam się go bać. Poznałam go jeszcze przed tym jak spotkałam Temari. Ją poznałam w trzeciej klasie gimnazjum, a Takeru w drugiej. Pamiętam jak siedziałam sama w deszczu na przystanku i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jak zwykle dokuczali mi w szkole i zabrano mi moje dokumenty i pieniądze, przez co nie wiedziałam jak wrócić do domu, a że dopiero co się wprowadziłam nie znałam drogi powrotnej. Wtedy właśnie podszedł do mnie Takeru, wypytywał mnie o to co się stało i czemu siedzę sama. Byłam naprawdę zdziwiona tym, że ktoś w ogóle mnie zauważył, a co dopiero odezwał się do mnie. Opowiedziałam mu co się stało i on zaproponował mi pomoc, wskazał drogę do domu. Wtedy spotykaliśmy się przez pewien czas. Dobrze nam się ze sobą rozmawiało. Od tamtego czasu czułam się wyjątkowo inaczej, miałam nadzieję, że moja samotność w końcu się skończy. Jednak to, że go spotkałam sprowadziło jedynie więcej problemów niż miałam przedtem. A wszystko zaczęło się gdy Takeru wyznał co do mnie czuje, ja oczywiście go odrzuciłam tłumacząc się tym, że mam już kogoś w kim jestem zakochana i to co do niego czuję to czysta przyjaźń. Wtedy on wpadł w szał, krzyczał na mnie, przestał zachowywać się jak rozumna istota. Wykrzykiwał, że tyle dla mnie zrobił, że niepotrzebnie tylko zrobiłam mu nadzieję, a ja nawet nie wiem co takiego zrobiłam, że się we mnie "zakochał". Doszło do tego, że mnie uderzył. Nie mocno, ale to i tak utkwiło w najgłębszych zakątkach mojej pamięci. Oczywiście przepraszał mnie potem ze sto razy, ale ja nie chciałam go słuchać, dużo już w życiu wycierpiałam i nie chciałam mieć coraz to więcej przykrych wspomnień. I tak miałam z nim dużo problemów, ciągle mnie nachodził, ale to się skończyło gdy tylko poznałam Temari. Tak, Temari jest naprawdę mocną i niezależną kobietą. Nie wiem co zrobiła, ale z chwilą gdy opowiedziałam jej o Takeru, ten nagle przestał dawać jakiekolwiek znaki życia. Nie dziwie się, że nikt jej jeszcze nigdy nie podskoczył, a jeśli nawet tak się stało to z pewnością marnie się to dla tej osoby skończyło. Stoję tak z głową przytkniętą do drzwi i nie potrafię wydusić z siebie ani jednego słowa, do głowy nasuwa mi się tylko jedna myśl, "odejdź".
Nagle poczułam mocne uderzenie w drzwi, tak mocne, że aż poczułam ból w głowie i szybko zrobiłam parę kroków w tył.
- Odejdź! - krzyknęłam resztkami sił.
I nic. W pokoju zawitała cisza, którą przerywa mój głośny oddech.
Cholera, czemu mam ciągle jakieś durne problemy. Ja chcę tylko usiąść sobie sama w pokoju, cichym i ciemnym, trochę odpocząć, a zamiast tego ktoś dopierdala mi się do drzwi! Kurwa!
BUM! Ciszę przerwał głośny trzask. Chwila ciszy i znowu...
Co on zamierza? Chce mi rozwalić drzwi?
Szybko rzuciłam się biegiem w stronę drzwi i nawet nie myśląc o tym co robię przekręciłam klucz w drzwiach. No tak, właśnie zdałam sobie sprawę, iż moja inteligencja sprowadziła mnie do tego aby uratować te cholerne drzwi. No to pięknie. Po mnie. Do pokoju wszedł właśnie wysoki, bardzo wysoki i mocno zbudowany blondyn o niebieskich oczach i dosyć łagodnych rysach twarzy. Niby taki chłopczyk, a wygląda jak goryl. To chyba źle.
- Idziemy. - Takeru złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do siebie.
- Nie chcę, nigdzie z tobą nie idę. - z mojego gardła wydobył się prawie, że pisk.
Próbuję się wyrwać, ale nawet nie wiem po co to robię. Przecież nie dam mu rady.
Nagle zauważyłam jak ktoś chwyta Takeru za ramie, trochę to śmiesznie wygląda bo widać tylko tą dłoń, najwidoczniej ten ktoś musi być naprawdę malutki.
- Czego!? - blondyn odwrócił się za siebie i automatycznie się uśmiechnął.
Dzięki temu jestem w stanie zobaczyć kim jest mój bohater.
Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Gaara. Matko przy Takeru wygląda naprawdę jak mały niewinny chłopiec.
- Puść ją. - rozkazał.
Mam wrażenie jakby w ogóle nie przejmował się tak małą przewagą wzrostu, zresztą nie tylko o wzrost tu chodzi, ale Gaara jest naprawdę szczupły, za to Takeru trochę przypakował od naszego ostatniego spotkania.
- Spierdalaj, nie wtrącaj się. - odkrzyknął i odwrócił się z powrotem do mnie.
- Powtórzę to ostatni raz. Puść ją. - odparł ze spokojem.
- Kurwa, nie rozumiesz jak się do Ciebie mówi, spadaj maluchu. - wkurzony krzyknął i odwrócił się gwałtownie.
Złapałam okazje, puścił mnie. Szybko oddaliłam się w bezpieczne miejsce (za fotelem) i z tej właśnie pozycji mam zamiar obserwować całe zdarzenie. Mam nadzieję, że Gaara nie oberwie za mocno, w razie czego pod moim łóżkiem ciągle leży kij baseballowy.
Takeru z szaleńczą złością wymierzył prawy sierpowy prosto w Gaare, ale ten szybciej zrobił unik niż blondyn w ogóle zdał sobie sprawę, że nie trafił, czerwono włosy tym razem schylił się unikając następnego ciosu, po czym podciął przeciwnika przez co ten z wielkim hukiem upadł na podłogę. Gaara od razu wykorzystał okazję i stanął okrakiem nad Takeru, po czym chwycił go za koszulkę i oddał jeden mocny cios. Usłyszałam trzask. Takeru chwycił się za nos i wydobył z siebie cichy jęk.
- Chcesz się jeszcze trochę pobawić? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
Mogę przysiąc, że nieźle się przy tym bawi. Chyba trochę zaczyna mnie przerażać.
- P-puść m-m-mnie... - powiedział kaszląc przy tym krwią.
Gaara przyłożył dłoń do jego czoła i mocno przycisnął do ziemi.
- Czy...chcesz utonąć we własnej krwi? - Bardziej stwierdził niż zadał pytanie.
Chyba powinnam jakoś zareagować, ale nie mam odwagi tam podejść. Matko tchórz ze mnie, a może po prostu nie chce mu pomóc?
- P-prz-e.... - kaszląc usiłuje coś z siebie wydusić.
Gaara nachylił się nad nim.
- Coś mówiłeś? - zapytał z chytrym uśmiechem.
- Prze- przepraszam! K-Kurwa, puść! - resztkami sił wydobył z siebie te słowa.
Gaara podniósł się i stanął przy drzwiach jakby czekał aż Takeru wyjdzie. Blondyn wstał ciągle trzymając się za nos i ze zwieszoną głową w dół wyszedł z pomieszczenia.