niedziela, 31 marca 2013

Rozdział Trzeci

Rozdział Trzeci

Tak wiem strasznie długo i przepraszam osoby, które na moje opowiadanko czekały. Naprawdę ostatnio moja wena gdzieś uciekła i pisałam to trochę na siłę. Mam nadzieję, że się spodoba.
Miłego czytania!


Obudziłam się dosyć gwałtownie, gdyż usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Chociaż nie wiem czy słowo "pukanie" jest tutaj odpowiednie bo mam wrażenie jakby nieznajomy "ktoś" chciał wyważyć mi drzwi. Szybko zerknęłam na zegar wiszący na ścianie obok drzwi i to mnie lekko zaniepokoiło. Nikt o zdrowych zmysłach nie nawala z takim zapałem o ósmej rano. Powoli i ostrożnie wstałam z sofy i podeszłam do drzwi.
- Kto tam? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem.
- Otwórz, to ja. - odpowiedział mi męski nieznajomy głos.
Nie jestem na tyle głupia i naiwna aby otwierać jakiemuś kolesiowi, który jak najwyraźniej słychać było twierdzi, iż mnie zna.
- "Ja". Czyli kto? - wciąż napieram z nadzieją, że jednak jest to ktoś kogo mogę znać.
- Takeru...- odparł cicho.
Zaraz, że kto? Nie, tylko nie on....
W tym momencie pożałowałam tego, że chciałam aby był to ktoś znajomy. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć, w ogóle to nie chcę go widzieć. Przyłożyłam zaciśniętą pięść do klatki piersiowej i mocno ją przycisnęłam mając nadzieję, że serce przestanie tak szybko bić. To jest jedyny chłopak, którego przez pewien czas uznawałam za przyjaciela i jedyny, który jest we mnie zakochany. Nie, nie zakochany. Nie wiem na czym dokładnie polega miłość do drugiej osoby, ale to co on czuje do mnie zalicza się raczej pod obsesje, tępą i egoistyczną. Z biegiem czasu zaczęłam się go bać. Poznałam go jeszcze przed tym jak spotkałam Temari. Ją poznałam w trzeciej klasie gimnazjum, a Takeru w drugiej. Pamiętam jak siedziałam sama w deszczu na przystanku i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jak zwykle dokuczali mi w szkole i zabrano mi moje dokumenty i pieniądze, przez co nie wiedziałam jak wrócić do domu, a że dopiero co się wprowadziłam nie znałam drogi powrotnej. Wtedy właśnie podszedł do mnie Takeru, wypytywał mnie o to co się stało i czemu siedzę sama. Byłam naprawdę zdziwiona tym, że ktoś w ogóle mnie zauważył, a co dopiero odezwał się do mnie. Opowiedziałam mu co się stało i on zaproponował mi pomoc, wskazał drogę do domu. Wtedy spotykaliśmy się przez pewien czas. Dobrze nam się ze sobą rozmawiało. Od tamtego czasu czułam się wyjątkowo inaczej, miałam nadzieję, że moja samotność w końcu się skończy. Jednak to, że go spotkałam sprowadziło jedynie więcej problemów niż miałam przedtem. A wszystko zaczęło się gdy Takeru wyznał co do mnie czuje, ja oczywiście go odrzuciłam tłumacząc się tym, że mam już kogoś w kim jestem zakochana i to co do niego czuję to czysta przyjaźń. Wtedy on wpadł w szał, krzyczał na mnie, przestał zachowywać się jak rozumna istota. Wykrzykiwał, że tyle dla mnie zrobił, że niepotrzebnie tylko zrobiłam mu nadzieję, a ja nawet nie wiem co takiego zrobiłam, że się we mnie "zakochał". Doszło do tego, że mnie uderzył. Nie mocno, ale to i tak utkwiło w najgłębszych zakątkach mojej pamięci. Oczywiście przepraszał mnie potem ze sto razy, ale ja nie chciałam go słuchać, dużo już w życiu wycierpiałam i nie chciałam mieć coraz to więcej przykrych wspomnień. I tak miałam z nim dużo problemów, ciągle mnie nachodził, ale to się skończyło gdy tylko poznałam Temari. Tak, Temari jest naprawdę mocną i niezależną kobietą. Nie wiem co zrobiła, ale z chwilą gdy opowiedziałam jej o Takeru, ten nagle przestał dawać jakiekolwiek znaki życia. Nie dziwie się, że nikt jej jeszcze nigdy nie podskoczył, a jeśli nawet tak się stało to z pewnością marnie się to dla tej osoby skończyło. Stoję tak z głową przytkniętą do drzwi i nie potrafię wydusić z siebie ani jednego słowa, do głowy nasuwa mi się tylko jedna myśl, "odejdź".
Nagle poczułam mocne uderzenie w drzwi, tak mocne, że aż poczułam ból w głowie i szybko zrobiłam parę kroków w tył.
- Odejdź! - krzyknęłam resztkami sił.
I nic. W pokoju zawitała cisza, którą przerywa mój głośny oddech.
Cholera, czemu mam ciągle jakieś durne problemy. Ja chcę tylko usiąść sobie sama w pokoju, cichym i ciemnym, trochę odpocząć, a zamiast tego ktoś dopierdala mi się do drzwi! Kurwa!
BUM! Ciszę przerwał głośny trzask. Chwila ciszy i znowu...
Co on zamierza? Chce mi rozwalić drzwi?
Szybko rzuciłam się biegiem w stronę drzwi i nawet nie myśląc o tym co robię przekręciłam klucz w drzwiach. No tak, właśnie zdałam sobie sprawę, iż moja inteligencja sprowadziła mnie do tego aby uratować te cholerne drzwi. No to pięknie. Po mnie. Do  pokoju wszedł właśnie wysoki, bardzo wysoki i mocno zbudowany blondyn o niebieskich oczach i dosyć łagodnych rysach twarzy. Niby taki chłopczyk, a wygląda jak goryl. To chyba źle.
- Idziemy. - Takeru złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do siebie.
- Nie chcę, nigdzie z tobą nie idę. - z mojego gardła wydobył się prawie, że pisk.
Próbuję się wyrwać, ale nawet nie wiem po co to robię. Przecież nie dam mu rady.
Nagle zauważyłam jak ktoś chwyta Takeru za ramie, trochę to śmiesznie wygląda bo widać tylko tą dłoń, najwidoczniej ten ktoś musi być naprawdę malutki.
- Czego!? - blondyn odwrócił się za siebie i automatycznie się uśmiechnął.
Dzięki temu jestem w stanie zobaczyć kim jest mój bohater.
Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Gaara. Matko przy Takeru wygląda naprawdę jak mały niewinny chłopiec.
- Puść ją. - rozkazał.
Mam wrażenie jakby w ogóle nie przejmował się tak małą przewagą wzrostu, zresztą nie tylko o wzrost tu chodzi, ale Gaara jest naprawdę szczupły, za to Takeru trochę przypakował od naszego ostatniego spotkania.
- Spierdalaj, nie wtrącaj się. - odkrzyknął i odwrócił się z powrotem do mnie.
- Powtórzę to ostatni raz. Puść ją. - odparł ze spokojem.
- Kurwa, nie rozumiesz jak się do Ciebie mówi, spadaj maluchu. - wkurzony krzyknął i odwrócił się gwałtownie.
Złapałam okazje, puścił mnie. Szybko oddaliłam się w bezpieczne miejsce (za fotelem) i z tej właśnie pozycji mam zamiar obserwować całe zdarzenie. Mam nadzieję, że Gaara nie oberwie za mocno, w razie czego pod moim łóżkiem ciągle leży kij baseballowy.
Takeru z szaleńczą złością wymierzył prawy sierpowy prosto w Gaare, ale ten szybciej zrobił unik niż blondyn w ogóle zdał sobie sprawę, że nie trafił, czerwono włosy tym razem schylił się unikając następnego ciosu, po czym podciął przeciwnika przez co ten z wielkim hukiem upadł na podłogę. Gaara od razu wykorzystał okazję i stanął okrakiem nad Takeru, po czym chwycił go za koszulkę i oddał jeden mocny cios. Usłyszałam trzask. Takeru chwycił się za nos i wydobył z siebie cichy jęk.
- Chcesz się jeszcze trochę pobawić? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
Mogę przysiąc, że nieźle się przy tym bawi. Chyba trochę zaczyna mnie przerażać.
- P-puść m-m-mnie... - powiedział kaszląc przy tym krwią.
Gaara przyłożył dłoń do jego czoła i mocno przycisnął do ziemi.
- Czy...chcesz utonąć we własnej krwi? - Bardziej stwierdził niż zadał pytanie.
Chyba powinnam jakoś zareagować, ale nie mam odwagi tam podejść. Matko tchórz ze mnie, a może po prostu nie chce mu pomóc?
- P-prz-e.... - kaszląc usiłuje coś z siebie wydusić.
Gaara nachylił się nad nim.
- Coś mówiłeś? - zapytał z chytrym uśmiechem.
- Prze- przepraszam! K-Kurwa, puść! - resztkami sił wydobył z siebie te słowa.
Gaara podniósł się i stanął przy drzwiach jakby czekał aż Takeru wyjdzie. Blondyn wstał ciągle trzymając się za nos i ze zwieszoną głową w dół wyszedł z pomieszczenia.

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział Drugi



 I oto jest, mam wielką nadzieję, że się spodoba.
Ach, no i mam prośbę. Błagam komentujcie, chcę mieć pewność, że ktoś to w ogóle czyta.^^



Dobrze pamiętam tamte dni, dokładnie tak, jakby to wszystko zdarzyło się zaledwie kilka dni temu. Tylko dlaczego akurat teraz to musiało mi się przypomnieć. Dla innych błaha sprawa, a dla mnie tak bardzo ważne i bolesne wspomnienia. Ważne, bo pamiętam kiedy to po raz pierwszy się zakochałam, oczywiście bez wzajemności, ale to uczucie wyrwało mnie z czarnej nicości, do której powoli zmierzałam z każdym nowym dniem. Dla mnie to uczucie było czymś nowym, na początku nie wiedziałam co się ze mną dzieje, bałam się tego co może się stać jeżeli taka osoba jak ja pokocha kogoś takiego jak On.
- Nanami... - z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Temari. - Masz, napij się. - powiedziała stawiając przede mną kubek z herbatą.
Wzięłam kubek do dłoni i upiłam łyk ciepłego płynu, po czym rozglądnęłam się po pokoju, oprócz mnie i Temari nikogo tu nie ma. Nie za bardzo rozumiem o co chodzi. Wydawało mi się? Jestem prawie pewna, że tutaj był.
- Czy... - nie zdążyłam zadać pytania, gdyż Temari mnie uprzedziła.
- Tak, był tu. - powiedziała to tak cicho, że ledwo dało się ją usłyszeć. - Przepraszam Cię, ale tylko On był zdolny do tego, aby się włamać, a przy okazji pomogli mi tu trochę posprzątać. - Dokończyła swoją wypowiedź z lekkim uśmiechem na twarzy.
"Pomogli"? Przez chwilę mój mózg nie ogarnął tego co Temari powiedziała. Jednak po krótkiej chwili do mnie dotarło.
- Faktycznie, był z Tobą ktoś jeszcze, zapewne Kankurou. Tylko co on tu robił? - zapytałam lekko zdziwiona, chociaż domyślam się jaka będzie jej odpowiedź.
Otóż Kankurou tak samo jak inni lidzie unika rozmów ze mną. Możliwe iż to tylko moje urojenia, bo według mnie tak naprawdę to wszyscy traktują mnie chłodno.
- Zmusiłam ich. - Odpowiedziała mi z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
- Tak myślałam - wtrąciłam cicho.
W tym momencie uśmiech Temari zszedł jej z twarzy.
- Znaczy nie żeby nie chcieli przyjść, ale po prostu nie chciało im się dupy ruszyć z domu, to też musiałam im trochę pomóc. - zaczęła się nerwowo tłumaczyć i głupkowato wymachiwać rękoma na wszystkie strony.
- Rozumiem... - odpowiedziałam smutno wzdychając przy tym ciężko.
Nastała głucha cisza. Ja nie chcę już nic więcej mówić. W tym momencie marzę już tylko o tym, aby zostać sama. Lubię towarzystwo Temari, nawet bym powiedziała, że gdyby nie ona, gdybym jej nie poznała, możliwe, że już dawno bym ze sobą skończyła. Jestem dosyć słaba emocjonalnie, życie nie nauczyło mnie jak radzić sobie ze samotnością. W końcu tą niezręczną cisze przerwał głos Temari.
- Powiedziałam Gaarze żeby do Ciebie jutro wpadł. - Powiedziała cicho odwracając głowę w przeciwną stronę.
Moje serce natychmiast przyśpieszyło gdy tylko usłyszałam to imię, a oddech mimowolnie przyśpieszył.
- C-Co? D-d-dlaczego? Po co? - spanikowana zaczęłam się jąkać jak dziecko, które dopiero co uczy się wymawiać słowa.
- A nie chcesz tego? - zapytała z lekkim grymasem na twarzy.
- Nie! - odkrzyknęłam stanowczo.
Tak naprawdę, to całe moje ciało i umysł pożąda jego obecności. Zawsze go obserwowałam i nadal tak jest, ale zawsze pozwalałam sobie tylko na to. Gaara jest dość popularny wśród dziewcząt. Zazwyczaj jest tak, że niegrzeczni chłopcy przyciągają uwagę innych, szczególnie kobiet. Po prostu boję się tego, że taki klasowy nieudacznik jak ja może zepsuć mu reputację.
- Spytałam się jego czy mógłby przyjść. Powiedział, że nie widzi w tym żadnego problemu aby Cię odwiedzić. - odparła Temari wstając z sofy. - Resztę zostawiam w Twoich rękach. To już od Ciebie zależy czy otworzysz mu drzwi, czy też nie. - dokończyła swoją wypowiedź, po czym ucałowała mnie na pożegnanie i wyszła, a ja zostałam sama ze swoimi myślami.
Po głowie cały czas łazi mi jedno i to samo zdanie, które wypowiedziała Temari. Otworzyć mu, czy też nie? Sama nie wiem czy będę miała na tyle odwagi aby tego dokonać. Nigdy wcześniej nie było mi dane zamienić z nim słowa. Ja nawet nie wiem jak mam się z nim przywitać, a co dopiero prowadzić normalną rozmowę.
Po tej krótkiej wojnie z własnymi myślami powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi od balkonu, gdy już znalazłam się przy nich powoli je otworzyłam i uderzyła mnie fala chłodu, do pomieszczenia zaczęły wpadać płatki śniegu, a ja stoję tak przy otwartych drzwiach na oścież i podziwiam piękno zimowego wieczoru. Całe miasto spowija mrok, tylko światła pobliskich domów i latarnie przy drogach lekko oświetlają okolicę. W tych ciemnościach nie widać zbyt wiele, widać jedynie biały puch okrywający domy i ulice. W tym świetle padającym od lamp widać wirujące płatki śniegu, które powoli opadają na ziemię. Moje ciało przeszył zimny dreszcz, który sprawił, że oprzytomniałam. Chwyciłam paczkę papierosów, które już od dłuższego czasu leżą na parapecie, po czym wyciągnęłam jednego i odpaliłam zaciągając się przy tym mocno. Zakaszlałam wypuszczając energicznie dym z płuc. Dawno nie paliłam, chciałam rzucić to w cholerę, ale widocznie jestem na to za słaba. Oparłam głowę o framugę drzwi i biorąc kolejne buchy zaczęłam się przyglądać temu jak śnieg coraz to mocniej zaczyna padać.
Po chwili zgasiłam papierosa w popielniczce, która również stoi na parapecie i zamknęłam drzwi, po czym wróciłam do salonu. Jak zwykle usiadłam na mojej sofie i rozłożyłam się na niej zamykając przy tym oczy.